niedziela, 15 lutego 2015

Kim jestem ?


Dawno tu nie zaglądałem. Zastanawiam się czy to zaniedbanie. Ja chyba po prostu taki jestem, że przykładam energię okresowo do różnych aspektów swojego życia zaniedbując przy tym inne. Pewnie konsekwencja ich równoległego rozwoju, albo jeszcze lepiej ograniczenie ich ilości byłoby skuteczniejsze, przynajmniej w rozumieniu szybszego osiągania efektownego sukcesu.
Pytanie czy to wciąż byłbym ja ?
ja ?

Dużo myśli pochłania mi ostatnia refleksja nad ja / nade mną ?

Kim jestem ? to chyba naczelne pytanie ze wszystkich które możemy sobie postawić. Przez wiele lat starałem się rozgraniczać wiele aspektów mojej, co ostatnio odkrywam, dość złożonej plątaniny neuronów. Raczej nie wiecie ile rzeczy w życiu pochłaniało mi głowę. Wciąż obserwuje to gdy siadam przy kawie z kolejnymi osobami starającymi się dowiedzieć kim jestem. Siadają do niej z pewnymi podejrzeniami czy wręcz stworzonym na tę potrzebę obrazem mnie, który od pierwszego łyka gorącego wywaru chcieliby potwierdzić. Jeśli akurat mam wenę by się rozgadać, kawa zwykle nie zdąża ostygnąć nim moi rozmówcy kompletnie nie wiedzą co myśleć.

Dotarłem do etapu mojego życia na którym wszystko się splata. Niknie granica między Theodorem, Artur Lewandowskim, synem, bratem, raperem, niedoszłym przedsiębiorcą, finansistą, troglodytą z czasów młodości, domorosłym filozofem, inicjatorem zajawek, freestylowcem czy animatorem kultury. Zrzucam z siebie ciężar kompleksów i ograniczeń. Poczuwam się do wolności, zarówno mentalnej jak i życiowej, które to samopoczucie coraz ciężej wyrwać mi (przez innych) z backstagu świadomości.

Przez wiele lat czułem pewne niedowartościowanie. Czułem, że wciąż nie przeżyłem czegoś co uprawniałoby mnie do odniesienia sukcesu. Dziś czuję jak zostawiam to za sobą. Otwieram głowę na wszystko co dotąd leżało w niej na półce 'fantasy' i przekładam to do działu 'autobiografia'. To wręcz zabawne odkrycie, że na poziomie myśli te dwa działy zupełnie się od siebie nie różnią. Planuje dzień jutrzejszy. Dzień za miesiąc. Wydanie płyty, rozpoczęcie książki, imprezy i wiele projektów. Gdy dziś mówię planuję znaczy to nic ponad to że możesz oczekiwać że po prostu to zrobię. 5 lat temu moje myśli były dokładnie takie same, jednak bez czynnika realności w tych wyobrażeniach. Dziś myślę o tym co lada moment się wydarzy i odkrywam, że myśli te są bliźniacze z tymi które po prostu snuły fantazję. Co więc się zmieniło ? Dlaczego jako 21 wszystko zdawało mi się tak realne i tak nierealne zarazem, a jako 28 latek wychodzę z pokoju by po 6 krokach znaleźć się we własnym studio nagrań, wychodzę z domu by pojechać do klubów w których bywałem od dawna, ale tym razem płacą mi za to bym przyszedł, albo co lepsze spotykam tam 150 osób przybyłych tam wyłącznie z powodu mojej inicjatywy ? Zastanawiam się w którym momencie nastąpił przeskok i co jeszcze ciekawsze w co przerodzi się ta nowa energia sprawcza którą tak mocno odczuwam ostatnio. To duża moc, a jak wiemy dzięki wujkowi Spidermana, "duża moc to duża odpowiedzialność".

Co jeszcze mogę zrobić !? Pamiętam jak biegałem z teczką będąc wonnabe Briana Traycego, wkuwałem na pamięć wzorce językowego Ericksona i podrywałem dziewczyny zgodnie ze wskazówkami Neila Straussa. Jak spędzałem godziny w bibliotece uniwersyteckiej próbując zrozumieć czym jest Marketing, albo jak do śniadań poznawałem historie wszelkich biznesmenów XX wieku (to się akurat nie wiele zmieniło). Za podstawę swojego życia biorę jednak nadal pytanie Kim Jestem ?. To najciekawsze pytanie jakie zadaje sobie nieprzerwanie odkąd pamiętam, czyli jak świadomością sięgnąć jakieś 18 lat. Wiem, że będą mnie rozliczać, jako rapera, może jako gwiazdę?, jako biznesmena, artystę, pisarza i propagatora kultury. Nie jestem pewien jednak czy te rozliczenia mają dla mnie znaczenie. Chłonę tyle biografii przeróżnych osób by doskonale zdawać sobie sprawę jakich opisów swojego życia mogę się spodziewać. Patetycznych przeinaczeń mojej ciężkiej drogi by dojść do punktu w którym aktualnie będę się znajdował. Odpowiedź na pytanie kim jestem jest dla mnie jednak czymś zupełnie innym. Jest głębokim wejrzeniem w własne potrzeby i aspiracje. Jest zawierzeniem w to czego mogę dokonać postępując wg wytworzonych w sobie systemów wartości i priorytetów. Inspiracja. To kluczowe słowo "mnie". Gotów jestem do poświęceń i ciężkiej pracy chyba głównie przez wzgląd na to, że nie ja a ktoś mógłby być przez to choć ksztę lepszym człowiekiem. Brzmi nawinie. Nie poradzę nic na to.

Myślę, że nie wiele mamy w życiu ciekawszych rzeczy do robienia niż próba życia tak by inspirować świat do bycia lepszym miejscem. Próba wyciskania z ludzi w okół chęci bycia kimś lepszym. Wszak "gdyby każdy posprzątał swój ogródek świat byłby czystym miejscem", ot tak parafrazując Goethego. A "Wielki wysiłek w ważnej sprawie, ot definicja szczęśliwego życia", dorzucając z myśli Mahatmy Gandhiego. Jestem psychofanem cytatów. Mądrych ludzi mówiących przede mną. Puentujących lata doświadczeń i refleksji w jakimś ujmującym zdaniu po przeczytaniu któregoś czuję jak wielka wajcha między moimi myślami opada by odblokować mi dostęp do kolejnej porcji zrozumienia świata w okół. Myślę, że nie zostanę bożyszczem tłumów. Nie żebym nie zamierzał w swoim życiu o to nieco pozabiegać jednak chyba tylko prostota poglądów może pociągnąć za sobą fanatyczne masy. Leonardo Di Caprio czy Russel Crowe. W ich biografiach nie znalazłem wiele ponad praca nad filmem, romans, praca nad filmem, film, coś tam film - to oni są bożyszczami. Ludzie wywołujący emocje na ekranie, nie podejmujący wyzwań tłumaczenia świata. Grają rolę, nawołują do ochrony środowiska, zarabiają 20 mln $, kupują dom, grają rolę. Nie chcę bagatelizować ich znaczenia czy życia. Podaje ich tylko powierzchownie jako przykład wierząc, że są fantastycznymi ludźmi, których krzywdząco spłycił kiepski autor biografii. W tej płytkiej wersji to jednak zdecydowanie nie dla mnie. 10 osób na świecie o których Einstein pisał że mogą próbować zrozumieć jego teorie. Inna garstka regularnie studiująca dzieła Nietzschego zastanawiająca się 16 raz przy tej samej stronie czy już może uznać ją za zrozumiałą ... to chyba Ci fani, których docenił bym najbardziej.

A jednak wiem, że i Filozofem, wyobcowanym, we własnej samotni, raczej nie zostanę. Zbyt cenię sobie ludzi by przedłożyć nad nich mądrość samą w sobie. Nawet najwznioślejsze idee i złote myśli nie są w moim świecie warte tego by zapisać je w sposób niezrozumiały dla przeciętnego odbiorcy. To pierwsza rzecz z którą po dłuższym przemyśleniu nie zgodziłem się z F. Nietzsche. Dlatego też ...

Inspiracja. Pozostanie mi słowem kluczem. Gdybyście kiedyś mieli życzenie mnie zrozumieć. Wiedzcie, że to niełatwa historia. Nie dla tego co bym próbował się wywyższyć własną złożonością. Po prostu, wiele w niej wątków, w których łatwo się zgubić poprzez próby kategoryzowania czy poświęcania nie istotnym acz barwnym wątkom zbyt wielkiej uwagi. To trochę jak z wojennymi szyframi. Nie zrozumiesz póki nie znasz słowa klucza. Tym słowem jest Inspiracja, a kompletne hasło - klucz to "Inspiracja by zmieniać świat na lepsze". Jeśli przestaniesz na chwilę oceniać to jako wzniosły banał, jako próbę bycia fajniejszym i przyjmiesz że jest to realnym i przyziemnym priorytetem mojego życia i następnie dopiero spróbujesz posłuchać tego co mam do przekazania jest duża szansa, że zostaniemy przyjaciółmi. Dawno nie pisałem, ot takich tam nocnych wynurzeń, myśli nieuczesanych. Jutro kręcimy klip, po południu rozmawiam o przyszłości z jedną ambitną dziewczyną a wieczorem postaram się nie zwariować przypominając sobie że znów siedzę sam i jest cholerna Niedziela. Nie lubię niedziel. Bądźcie lepsi niż ja.

Śpijcie dobrze.
T. 5!