sobota, 29 grudnia 2012

Znajdując siebie ... vol.1 (Głębia powierzchownych ocen - czyli nago przed lusterem)



Oparłem lustro o ścianę i usiadłem przed nim na podłodze z kolanami podciągniętymi pod brodę. Siedzę nago. Cokolwiek na siebie nie włożę zaraz mnie określa, klasyfikuje. Nawet nie mając na sobie nic, definiują mnie: długość włosów, zarostu, zadbanie paznokci, kolor zębów, umięśnienie czy przeciwnie: około-brzuszna opona.. Czy moja tusza zdradza moje zaniedbanie ? brak samokontroli ? silnej woli i samozaparcia ? a może to sprzeciw wobec płytkiego świata, w którym naczelną wartością jest wygląd zewnętrzny?  Jak mogę powiedzieć Ci kim jestem.. ?

Noszę w sobie historię. Kilkadziesiąt utworów których możesz posluchać, wpisów na blogu, które możesz przeczytać. To wszystko część mojej historii.. Czy mam przyłożyć rękę do tego byś oceniał to po okładce ?

Myśle, że zawężamy kręgi znajomych by nie zwariować. Myślę, że firmy coraz częściej regulują ubiór swoich pracowników by przyzwyczaić ich, że od 8:00 do 16:00 nie mają wyrażać siebie,a firmę. My jednak nigdy nie pozwalamy pozbawić nas całkowicie możliwości wyrazu siebie - z jakiegoś powodu bardzo tego potrzebujemy - więc kolczyki, więc marki, tshirty, tatuaże i kolor włosów!. Często inne na grono współpracowników, grono znajomych i grono rodziny. Lubimy wąskie grona. Jesteśmy w stanie przewidzieć ich interpretacje  i w tym jasnookreslonym szablonie łatwo nam dobrać takie elementy, by wszyscy wiedzieli co chcemy im przekazać. To jak 'nasza historia', w jednym obrazie, wg. umówionego 'skrótu myślowego' z którego każdy szczegół jesteśmy gotowi rozwinąć w razie potrzeby.. 'A wiesz, ten Tshirt to z Alkopoligamii. Jego historia to cała twórczość Mesa, jego wizerunek i światopogląd którym dzieli się w swym przekazie, niezależność, nonkomformizm, nie poddawanie się trendom'..  ; ) noo. ; )

Weźmy kogoś innego. - Mam 20-kilka lat. Noszę żeńskie imie, air maxy, luźne jeansy, albo leginsy, szerokie kolorowe paski, równie barwne rozpinane bluzy, nie stronie od czapek new-ery.. kim jestem? A w którym gronie ? Dla pracodawcy.. kreatywną, barwną, pełną pomysłów, przebojową dziewczyną ? Wśród pracowników wyluzowaną fajną osobą (nie dziewczyną bo mam wrażenie, że nie dostrzegają mojej seksualności) ? W gronie rodziny.. niedojrzałym dzieckiem (tu może lepiej się przebiorę) ? W gronie znajomych.. ciekawą dziewczyną, a dla tych którzy znają mnie najlepiej nawet kobietą. Pasującą do otoczenia, ale nie z tych, które można traktować przedmiotowo - nie jestem pusta, mam coś do powiedzenia, jestem silna. Mówię 'kolesiom' by traktowali mnie na równi i z szacunkiem ? I potrafię być dla nich kumplem nie tylko 'dupą' którą chcą poderwać.

A w gronie nieznajomych na ulicy ? ... może chłopczycą ? W gronie tych pustych lafirynd o blond włosach i z tapetą na twarzy ? - a gówno mnie to obchodzi, one są płytkie. A może to moja wymówka ? Może w ten sposób maskuje swoją tuszę i to że nie chce mi się zadbać o siebie by wyglądać jak one ? Może to właśnie teraz.. tak: to sprzeciw wobec świata dla którego ważny jest wyłącznie wygląd zewnętrzny! A wśród facetów w garniturach ? wśród 'napakowanych okładek 'Mens health' ? - niezłe z nich ciacha i na pewno docenią mnie gdy poznają moje wnętrze!' e, e .. pobudka! Nie poznają - No to założe dziś szpilki, krótką mini, pończochy, mocniejszy makijaż, poprawię paznokcie, fryzurę, założe coś z większym dekoldem.. to takie łatwe być pustą!. Takie łatwe? - przyjmijmy, że tak : ostatnie dwie grupy zwróciły większą uwagę. Szefa mniej ciekawi Twoja kreatywność a jednak rozmawia z Tobą dłużej i jakby z większą uwagą. Współpracownicy jakoś nie przychodzą na przybijanie piątęk, mówią 'ooo, cześć'. Dziewczyny jakby z zazdrością, chłopcy jakby powtarzali w myślach wcześniej przygotowany plan rozmowy. Koleżanki mówią, że wyglądasz jak lafirynda - i niby co tym chcesz osiągnąć ?, koledzy stoją jakby bliżej i wypowiadają się zupełnie inaczej. Kim jesteś ? A te dwie grupy ? Zwracają większą uwagę. Te 'Lafiryndy' jednak dalej nie mają Cię za jedną z nich, a goście w garniakach dalej jakoś nie padają z zachwytu, why ? (odpowiedź za 2,5 akapitu)

Jedna z 'lafirynd' ma na imię 'Tequila', wygląda tak codziennie. Świetne stroje, drogie buty a jej narzeczony podwozi ją codziennie swoim mercedesem, do, hmm.. może domu poprawczego dla nieletnich? gdzie 'po godzinach' jest wolontariuszką i mówią do niej Tila ? może na studia z resocjalizacji bo z tym wiąże przyszłość ? Może do chorującej babci będącej najważniejszą dla niej osobą na świecie ? W gronie Twoich znajomych jest lafiryndą. W swoim - kobietą: Silna, inteligentną, niezależną, o dobrym sercu a zarazem.. niezwykle sexowną! - Ej, czy nie taką chciałabyś być ? a skąd! ; )

- No więc, siedzę przed tym lustrem. Wyobrażam sobie jednak, że zawartość ramy nie odbija mnie. Jest  płótnem. Ja mam zestaw farb w swojej szafie i łazience a teraz mam opowiedzieć swoją historię w kilku pociągnięciach pędzla. Czemuż ja nie potrafię malować! Znam się na słowach, nie obrazach..

Noszę w sobie historię. Kilkadziesiąt utworów których możesz posluchać, wpisów na blogu, które możesz przeczytać. To wszystko część mojej historii.. jak mam wyrazić je w innej formie ? Szerokie spodnie, luźny Tshirt z wielkim 'MY' na piersi - każdy wie 'My tępimy głupote każdego dnia, z dala od plastikowych dźwiek', szeroka bluza z kapturem. I'm rapper baby! Jestem niezależny 'pierdole system to chyba oczywiste', Może krótkie włosy i lekki zarost .. I'm badboy baby. Fuck. Może jednak wąskie spodnie, marynarka, szal przerzucony przez ramie - I'm artist ?  A dres i niewkurwiaj mnie dzisiaj! ? To nie ja, nie ja, nie ja !wiem.. dziś chce garnitur - I'm biznesman -. Hmm, w moim gronie to raczej 'robię dziś coś w czym czuję się nieswojo'. - Stary, a Ty po co, żeś się tak odwalił ?. Pamiętajmy o gronach, które interpretują (teraz odpowiadam na pytanie 'why?' z przed dwóch i pół akapitu): Gdy pójdę do klubu gdzie wszyscy są w garniturach może będę się czuł wyjątkowo (dla mnie to wyjątkowe), dla grona w którym jestem to normalne - i niby czym teraz mogę wyróżnić się w tym dziwnym świecie którego nie znam?, w którym wszyscy noszą garnitur. Jestem pospolity w ich oczach nawet jeśli dla mnie to szał! Oni zwracają uwagę na rzeczy o których istnieniu nawet nie wiem. I i tak oceniają mnie kiepsko. Z tym, że teraz na levelu spostrzegawczości do którego 'nie dorósł' ktoś 'z zewnątrz'.

Hm. Kim więc jestem ? Jak często mam się przebierać by wyrazić się w każdym możliwie gronie jako ten sam ? Czemu w ogóle tak bardzo potrzebujemy wyrażać się przez wszystkie te elementy? Czy 'doba internetu', pęd świata i ulotność informacji sprawiły że czujemy się tak rozpaczliwie niewysłuchani ? Że chcemy przekazać jak najwięcej informacji o sobie tą nasza okładką myśląc że inaczej nikt nigdy ich nie wysłucha ?  ( Cześć jestem fanem Michaela Jacksona ? , Cześć jestem pewna siebie ? )  A może ta Twoja historia tak na prawdę jest nudna i chcesz ją nieco ubarwić ? Może ubierasz się jakkolwiek bo nie wiesz, że masz coś do wyrażenia?, A może tak bardzo boisz się, że ocenią Cię jako innego niż faktycznie jesteś przez to, że nieumiejętnie dobrałeś okładkę, że postanowiłeś nie uznawać tego, że ona w ogóle mówi coś o Tobie ?

Ja noszę w sobie historię. Określam ją z każdym wpisem, każdym utworem, który nagram. Każdym zajęciem którego się podejmę, rzeczą którą stworzę i tym jak ona działa i jestem tego świadomy. Określam siebie tym co wybieram.. zarówno w kwestiach poważnych, błahych czy np.w kwestii doboru partnera  (na marginesie szansa by w moim przypadku wybór padł na dziewczyne w airmaxach jest w granicach +/- 0,1% .. i te 0,1 wygląda >tak<) chciałem to dodać, po to by również się określić w pewnej kwestii). Czy mogę łudzić się, że nie określam swojej historii tym co mam na sobie? yy. Nie.

Prawda jest taka, że oceny boją się tylko Ci nieprzygotowani do testu. Jeśli oburza Cię płytkość świata to znaczy, że to Ty masz problem. Jeszcze zaczynając ten wpis było mi jakoś niewygodnie z tym, że mój strój, długoś włosów i w ogóle cały ten pierwszy akapit ma mnie jakoś definiować. Ale codzienność wygląda zawsze tak samo. Jesteśmy stworzeniami stadnymi i chcemy zaciekawiać ludzi swoją historią. To po to w ogóle komunikujemy się ze światem. Jeśli nie potrafimy lub boimi się zrobić to publicznie (gdzie nie ma 'umówionych skrótów myślowych/interpretacji') to robimy to w wąskich gronach, podobnych nam, ze ściśle określonym wskaźnikiem tolerancji. Dlatego to ładne dziewczyny zwykle siedzą razem przy stoilku a brzydkie siedzą razem, przy innym stoliku..

Ten temat pewnie mógłbym ciągnąć jeszcze przez tysiąc stron by wytłumaczyć tym źle wyglądającym, że jest to dla nich konstruktywny wpis i tym ślicznym, że dla nich również (bo nie chodzi w nim o to by ich pochwalić). Zarapowałem kiedyś, że 'nie wiem kim powinieneś być więc Cię nie ocenię' i tego się trzymajmy. Jeśli ważysz 146 kg to może postanowiłeś udowodnić w jakimś zakładzie że to nie ma znaczenia i że poderwiesz jakąś mega modelkę wyglądając właśnie tak. Okey. Szanuje to (bardzo). Jeśli postanowiłeś nigdy nie użyć żelazka (to trochę jak ja) by wyrazić swój sprzeciw do konsumpcyjnej wynalazczości rzeczy pragmatycznie zbędnych (to nie ja, ja jestem po prostu leniwy ale pracuje nad tym) - to okey. Szanuje to. Jeśli wyglądasz jak gej i mimo nienagannej sylwetki jesteś przerysowanym metroseksualistą, albo masz ćwieki w nosie, makijaż z ilością czerni zaczerpniętą od pandy, albo cokolwiek innego w czym nie mogę doszukać się logicznej podstawy innej niż podlegające leczeniu zaburzenia psychiczne to również jestem w stanie to uszanować tak długo jak długo Ty jesteś przekonany o realności swojej 'okładki'. Jeśli jednak codziennie siedzisz i płaczesz, użalasz się, z obrzydzeniem patrzysz w lustro, zakładasz cokolwiek 'bo nie wiesz co'.. to wiedz, że świat się nie zmieni. Ludzie i tak Cię ocenią a póki Ty czegoś nie zmienisz ocenią Cię 'źle', 'niewłaściwie' albo nawet 'niezgodnie z tym jaki jesteś w głębi' a zrobią to nie dlatego, że oni są źli i niedobrzy tylko dlatego, że to jak wyglądasz określa Ciebie. Mówię to Tobie bo ostatnio dociera to również do mnie. Jesli pozwolę Ci myśleć tak jak dotąd, że jestem HipHopowcem, co ciągle pije, dyma i ma 'wyjebane' na wszystko, łącznie z tym co ma na sobie i jak wygląda to nie mogę mieć pretensji, że przez ostatnie 2 miesiące słyszę zewsząd 'Ty? nie pijesz, oh my, mój świat się wali' zaś kobiety co bym nie mówił są pewne, że chce tylko pozbawić je bielizny.. zasłużyłem, ale ..

Czas na zmiany. Również w tej, hmm wizerunkowej kwestii. Czuję, że zaczynam wiedzieć kim jestem i z pewnością nie jest to ten gość o którym przed chwilą wspomniałem. Moim celem jest aktualnie byś patrząc na mnie widział całą moją historię - każdy wpis i utwór, ale zupełnie nie zamierzam zrobić tego obwieszając się 'symbolami'. Wręcz przeciwnie. Myślę, że jest świetna 'druga strona': brak zdeformowań w przekazie, nienaganność, niepozwalająca Ci na negatywną ocenę. Niekoniecznie chciałbym błyszczeć okładką (a przynajmniej nie uda mi się to od razu), mogę jednak sprawić byś zerkając na nią chciał/a posłuchać mojej historii a ta .. no cóż ;) zaciekawi Cię na bank! ; ) Na słowach znam się już znacznie lepiej.

New Life.
5! T.

------------------------------------------------
PS:
No alko : day 69
No cigarettes : day 60

piątek, 21 grudnia 2012

Przypadkowe refleksje .. vol.2 (Koniec świata)




Mało ostatnio piszę. Wybaczcie. Od dwóch tygodniu sporo się dzieje. Święta, nowa kolekcja alkopoligamii, w nowym odświeżonym sklepie (którym o dziwo jaram się jakoś bardziej niż przypuszczałem) i masa innych zajęć (cykl 'enjoy life' ma również lekkie opóźnienie ;)). Mam wieczne poczucie, że jeszcze coś powinienem zrobić, ale wymówka z cyklu 'tyle juz dziś zrobiłem, że to moge jutro' jest wiecznie żywa..

Jest 00:52. To idealna godzina by znaleźć spokojniejszą chwilę zaczynając dzień od porannych ćwiczeń o 8:30?, no.. dziś może była to 9:00. Szczególny urok dodaje data - 21.12.2012. Nie miałem nawet zbytnio czasu przemyśleć kwestii dzisiejszego końca świata. Może pomyślę o tym jutro ? Choć jutro ten temat można chyba uznać za niebyły...  (mój pogląd na tę kwestię jest jednak prosty i 1 stycznia powieszę w kuchni nowy kalendarz, dokładnie tak jak majowie zrobiliby to 22.12.)

Tak więc, świat się kończy.. Mój świat. Nie tknąłem alkoholu od 61 dni. Wszyscy w okół traktują to jako pewne wyzwanie. Słyszę prospy i gratulacje jak gdybym wygrał jakiś konkurs (swoją drogą temat konkursów też dziś wywołał sporo emocji - ale o tym zdecydowanie kiedy indziej). Prawda jest taka, że dla mnie to żadne wyzwanie. To moja najdłuższa przerwa od, hmm ... 5 ? 6 klasy podstawówki ?. Dwie przerwy które robiłem w międzyczasie trwały zwykle niedłużej niż 1,5 miesiąca ale i to nie jest istotne. Sęk tkwi zwykle w tym 'dlaczego coś robimy' nie w tym 'co robimy'. 2 przerwy były wyzwaniami. Trochę test dla samego siebie, trochę dowodzenie czegoś wszystkim naokoło. Dziś jest zupełnie inaczej..

Początkowo wyznaczyłem 100 dni. Potrzebowałem się ogarnąć, przestawałem to kontrolować. W zasadzie przestawałem chyba kontrolować cokolwiek, lub może nigdy owej kontroli nie miałem. 100 dni to z jakiegoś powodu dobry okres (dobrze zabrzmiał mi w głowie).. i chyba uronię łze gdy Magda wręczy mi obiecaną odznakę. Niekoniecznie dlatego, że upłynie czas. Dlatego, że już do dziś zobaczyłem, że 'garstka kibiców' jak ich określałem w 'My nie wyrastamy z marzeń', ludzie trzymani przeze mnie za anty-emocjonalną szybą z dystansu, choć często przypadkowi i pojawiający się w moim życiu tak sporadycznie są .. ważni ? Nie jestem pewien czy w ogóle wiedzą, że o nich piszę. Magda, Olaf, Marcin, Grzegorz .. średnia częstotliwość naszych spotkań to pewnie z raz na kwartał, a jednak.. (nie wiem czemu właśnie oni).

Nowy sklep Alkopoligamii jara mnie chyba tak bardzo bo zajęło mi 2 lata by zrozumieć, że to naprawdę 'mój sklep'. Że dwóch spotykanych codzień w biurze gości nie trzyma mnie za szybą podobną do tej przez którą ja patrzę na nich. Stasiak zawsze sporo mówił o rodzinnych wartościach alkopoligamii i nawet dziś nie potrafię Wam przekazać jak wiele obrotów wykonał w tym czasie świat między moimi skrońmi by zacząć to pojmować. Chyba przestaje zawalać życie.. Czuję, że mam nad czymś kontrolę.

Może dla Ciebie to zabawne, śmieszne, przerysowane. Dla mnie to jednak niezwykle absorbujące i.. ważne. Nie znaczy to, że zacznę Was wszystkich przytulać .. no może tą zza ściany nieco częściej bo zasłużyła tak ciepło spoglądając na mnie przez te moją szybę, mimo wszystko ;) Czuje, że mój świat przestaje być przytłumiony, matowy, widzę wyraźniej i .. czuję się jak idiota pisząc to :/. Wyobrażam sobie Ciebie, czytającego to mającego w głowie alkohol jako coś 'fajnego', standardowy rozluźniać i wręcz czasem cel, melanżu - tymczasem gość z którym piłeś/aś tak często, wspólnie świetnie, beztrosko się bawiąc piszę jakby się od czegoś uwolnił.. A ja choć staram się zgubić ten patos to faktycznie tak właśnie się czuję.

Może nie dostrzeżesz tego od jutra, ale jestem innym człowiekiem niż dotąd myślałeś/aś i coraz bardziej czuję się gotów by Ci to pokazać. Może dlatego, że sam nie dostrzegłem wcześniej tego ilu "fajnych" ludzi  mam w okół siebie . Żałuję nieco, że trwało to aż tyle, ale może dziś nie cieszyłoby mnie to aż tak bardzo/znacząco.

Zpuentujmy kończącym się światem. Bo jeśli świat kończy się zaraz to ciesze się, że mogłem Was poznać. Cieszę się, że zdąrzyłem wytrzeźwieć i spojrzeć na świat bez przytępiającej brudnej szyby. Gdybym nie zadzwonił jutro w ciągłym zabieganiu / natłoku spraw to niech moja rodzina wie, że i na nich uczę się patrzeć bez szyby i chcę nauczyć się kochać - choć zdaje mi się to tak stasznie trudne. (No to pozbyłem się patosu : / .. )

100 dni początkowo było dużym odległym dystansem. Nie mogę się doczekać odznaki Magdo, ale zupełnie inna podstawa dziś sprawia, że gdy skończe ten kalendarz to jak majowie założę nowy .. na kolejne 100 dni.

Wybaczcie więc, że ostatnio tak rzadko piszę. Ale ostatnio czuję się dobrze.. i tym chciałem się z Wami dziś podzielić. Wszystkim innym podzielę się również, niedługo. dzięki.

5! T.
------------------------------------------------
PS:
No alko : day 61
No cigarettes : day 52

wtorek, 11 grudnia 2012

Quo vadis Domine .. vol.2 ("Jestem wędrowcem")


Jestem Wędrowcem!



Jestem wędrowcem. Przeszedłem wiele światów. Jestem samotnym węrdowcem, a z tym w parze idzie spore niebezpieczeństwo. Niebezpieczeństwo zgubienia.. siebie. Kiedyś szedłem przez kolejne światy i spotkawszy ludzi szukałem w nich przyjaciół. Chciałem znać ich świat i przyjąć go jak własny. "Mój nowy świat". Lepszy niż ten który właśnie opuściłem. Silne emocje wiążę dziś z pierwszymi światami, które poznawałem. Chciałem być częścią każdego z nich. Strojem, językiem, wyznawanymi wartościami i stawianymi celami. A wszystkim tym różniły się od siebie te światy tak diametralnie. W jednym czcili 'kamienie', po to by w następnym nimi gardzić a w jeszcze kolejnym by każdy chciał je mieć ale nikt nie wiedział jak, więc o 'kamieniach' jedynie dużo się mówiło. Coraz ciężej było mi wynosić naukę z jednej krainy, tak bym wejść mógł z nią do następnej.. a w żadnym z nich nie czułem też bym znalazł 'swoje miejsce'. Żaden z nich nie był 'mój'! Szedłem więc.. ale mimo poczucia, że idę naprzód nie dostrzegałem kontynuacji. Czułem jakbym żył wciąż od nowa. To dziwne i destrukcyjne towarzysztwo w podróży..

Dostrzegłem to kiedyś wyraźniej niż przedtem. Jestem wędrowcem. Światy, które zwiedzam to nie 'mój świat'. Jestem samotnym wędrowcem.. Pogodziłem się z losem i stłamsiłem potrzebę przynależności. W kolejnych światach nie miałem już potrzeby przywiązywania się do ludzi. Zwiedzałem ich wartości i cele zamiast je wyznawać. Adaptowałem do swej natury jedynie świadomie wybrane elementy ich strojów i języka a z nimi samymi, cóż.. obchodziłem się ciepło i serdecznie jak z gospodynią stancji, która daje mi dach na tę noc i nad ranem wciska mi ukradkiem do torby termos z ciepłą herbatą. Lubiłem ich spotykać ale nie chciałem nazywać się 'jednym z nich'. Wolałem widzieć ich jako 'jednych z tych' których spotykam, 'nic więcej'. Czułem się jak badacz. Nie tęskniąc. Nie zżywając się i żadnej z mijanych krain nigdy nie nazywając swoim domem. Byłem orłem.. wysoko nad stadami dzikich gęsi lecących w kluczu, dziesiątkami gołębi wspólnie obsiadującymi dachy budynków a nawet sępami.. w grupach wyczekujących czyjegoś upadku by się posilić. Byłem ponad to .. aż skrzydła nie zaczęły słabnąć, serce pustoszeć, oczy patrzyły z zazdrością, a kolejne światy przestawały cieszyć i fascynować..
Jestem wędrowcem. Może dlatego, że od dziecka nie dano mi kryjówki innej niż własny umysł. Może ta chęć poznania świata, od dziecka, nie zagineła we mnie jak w innych. Może po prostu nie znam już innego życia niż podróż, albo nie wierzę już że ktoś gdzieś wybudował 'mój dom' a ja muszę go tylko odnaleźć. Chciałem się schować gdziekolwiek, ale coś we mnie kazało mi iść. Chciałem się schować w sobie ale coś we mnie każe się odsłonić. To dość zrozumiałe, że źle mi w czyichś domach i źle mi bez żadnego, ale pierwszy raz czuję się gotów by budować własny. 'Tu i teraz' lub 'tam i za chwilę' - "Podróż" nazywam swoim domem bo ,'Jestem wędrowcem' i w tej jedynej roli mi dobrze.. Niech mój przyjaciel czeka na mnie zawsze gdy dobijam do któregoś portu, którejś z dobrze znanych nam knajp rozsianych po tym mentalnym uniwersum. Podróże to moja, niekoniecznie jego domena ale akceptacja i przyjaźń to nie kwestia podobieństwa. 

Chce Ci powiedzieć, że uganiam się za życiem. Chce poszukiwać, iść naprzód bo niczym rekin czuję, że zbliża się śmierć gdy tylko przystaje. Chce mijać pasma szczytów dostrzegająć wszechmoc natury, poznawać ludzi, rozumiejąc siebie coraz lepiej. Ja i ziemia to dwie, hmm, płaszczyzny?..  które wciąż wymagają odkrycia. Nie boję się już, że zgubię się w sprzedawanych mi zewsząd koncepcjach. Nie potrzebuje też się chronić i izolować. Nie jestem w tym dobry, ale potrzebuje Was? na pewno chce mieć przy sobie i o dziwo wymieniłbym tu sporo imion... Jeśli więc chcecie, chodźcie ze mną jeśli to nie Wasz sposób na życie.. czekajcie w knajpach jak >TA< będę do nich zaglądał by móc Was spotykać tak często jak to możliwe. Dzięki.



5! T. 
-----------------------------------------------------
PS:
No alko : day 51
No cigarettes : day 42

czwartek, 6 grudnia 2012

Enjoy life.. vol.2 (PRLowski RollerCoaster!)

Enjoy life .. przy pierwszym wpisie z tej serii nie odpuściłem sobie introwertycznych wycieczek, postanowiłem jednak z tego zrezygnować i chociaż ten cykl,poświęcić w pelni naprawdę fajnym przeżyciom! A więc .. 

Zaliczyłem w życiu kilka 'randek' i po standardowych spacerach, po starówce, łazienkach i wzdłóż wisły przychodzi czas by nieco pokombinować (albo po odbyciu 127 spacerów, szukasz sposobu jak 'ugrać to samo' w 1 a nie 4 spotkania) Mam nadzieje, że ten cykl podsunie Wam kilka pomysłów. Tak czy inaczej, ja fajnie się bawie ;) np : 


Ostatnio byłem na RollerCoasterze.. Kojarzysz? Mega kolejka, wzniesienia, raptowne opady, ostre zakręty, pętle, niesamowita prędkość, aż przewijasz w głowie 'oszukać przeznaczenie 3'... dokładnie tak było!.. no..  prawie ;) trochę bardziej.. Polska wersja :).


Wszystko rozpoczyna fachowe szkolenie obsługi 'bolida'. Przez pierwsze parę metrów zresztą nie dowierzasz, że to na prawdę wszystko na czym masz zjeżdżać ;). Może gdzieś na górze zakładają dodatkowe mocowanie? przesiadasz się w kolejkę rodem z wyobrażeń o niej .. nie! to juz wszystko. Wbrew pozorom jednak to całkiem porządny sprzęt. A co lepsze.. to niepozorne ogniste cudo jest .. dwuosobowe !

I to akurat dobra wiadomość! Szczególnie gdy 'instruktor' w ramach 'szkolenia' rzuca prostą sugestie .. 'Pan, do góry zajmuje się Panią, w dół dźwigniami! Jasne? do góry Panią, w dół dźwigniami' - Łatwo załapać! ;)





 Szczerze mega doceniam to miejsce jako pomysł na jedną z pierwszych randek. Przełamywanie strefy intymnej przez chcąc nie chcąc dużą bliskość, jej poczucie bezpieczeństwa przy zjeździe bierze się głównie z tego, że jest między Twoimi nogami + ogólnie to fajne przeżycie. Bez sztywnego gapienia się w ściany pubu i nerwowego wymyślania kolejnych pytań przy unoszącym się 'aromacie' lanego piwa. Szczególnie, że z im ładniejszą dziewczyną idziesz do pubu tym inni faceci przy sąsiadujących stolikach uważniej słuchają o czym się z taką rozmawia! (Szczególnie jak ich towarzystwo ma brzuch przed cyckami, tłuste włosy i młodzieńczy wąsik. Ma na imię Marcin i jest jedyną osobą która chciała z nimi spędzić piątkowy wieczór)



Wracają jednak do kolejki. Podjazd pod górę lekko się wlecze, ale to też fajnie buduje napięcie. Szczególnie przy pierwszym wjeździe gdy nie wiesz jeszcze do końca czego sie spodziewać. Po drodzę możesz też zobaczyć na prawdę  spoko panoramę Warszawy oraz czekającą Cię za chwilę trasę. To też niezła okazja by błysnąć spokojem, opanowaniem i kontrolą nad sytuacją ;) wskaż kierunek najbliższego pubu i powiedz, że jeśli jej krzyki podczas zjazdu nie pozbawią Cię słuchu, chętnie posłuchasz co ma do powiedzenia w 'tamtej knajpie'. Żart - nie odbieraj tego jako 'porad randkowych' - po prostu chce zapchać czymś miejsca między zdjęciami ;)

  

W końcu dojeżdżasz na 'szczyt' i zaczyna się zjazd. Wrażenie rychłego rozlecenia się całej konstrukcji czy absolutny brak wiary w przyczepność wagonika do torów na pewno dodaje frajdy przy całej zabawie. Na wiosnę ponoć kolejka jeździ szybciej niż w listopadzie więc chętnie sprawdzę to za parę miesięcy przy pełnej prędkości ;)



Tak czy inaczej, nie oszukując się, RollerCoaster to, to nie jest.Może jego młodsza PRLowska siostra. No ale to zawsze ciekawsze niż 27 w tym półroczu randka w pubie na którą ją ktoś zabiera. Po za tym nie potrzeba ekstremalnych przeżyć by przeskoczyć parę poziomów w górę w notowaniach Twojej wybranki.. jeśli jednak myślisz o 'wysokim' wypadzie z ziomem by mieć trochę ekstremalnych wspomnień to nie nastawiaj się raczej, że schodzac z kolejki powiesz  'WOW! ale jazda!' ;)

Na koniec jednak zawsze możesz wykonać klasyczne zdjęcie przy/w furze i wrzucić na facebooka! I po co komu BMW ?

Kolejka grawitacyjna - bo wyobraź sobie, że "PRLowski RollerCoaster" nie jest oficjalną nazwą (wciąż nie wiem czemu) - znajduje się na szczęśliwicach (Warszawa). Wszystkie szczegóły możecie znaleźć >TU< : jest tam również filmik pokazujący cały zjazd.

Wraz ze znajomą dzięki kreatywności której znaleźliśmy się w tym miejscu szczerze polecamy. Szczególnie, żę 3 zjazdy (dla 2 osób) kosztowały nas jedynie 24 zł (3 zjazdy zamiast 3 piw w przeciętnym barze). Najbliższa okazja niestety dopiero na wiosne bo z tego co wiem z końcem listopada rozpoczęła się pozasezonowa przerwa (a ja oczywiście mam lekkie opóźnienie z opisywaniem zaliczanych miejsc), ale warto odnotować to miejsce, szczególnie, że Park Szczęśliwicki dostarcza mnóstwa rozrywek i parę przystępnych knajp, by nie musieć spotkania kończyć na kilkuminotwych zjazdach ;).

Ja oczywiście nie mogłem sobie odpuścić spacerów po .. (hmm, wstaw właściwą nazwę) znajdującego/ej się tuż przed wejściem na kolejkę :
Na wspinanie się po drzewach jestem może już nieco za stary, yy .. albo i nie, bo wtedy i na zabawę kolejką mógłbym taki być ;) tak czy inaczej takie "linowe wieże"(?) dla mnie to przednia zabawa :) wyobrażam jaką bym miał frajdę jako 10 latek! ;) Po za tym możesz zaimponować swojej towarzyszce spidermanową pozą na szycie ;) Kobiety, uwielbiają superbohaterów.



Fajnie jest nie siedzieć w wolnych chwilach przed telewizorem a każdego wyjścia nie kończyć z alkoholem. Wyobrażasz sobie cykl 'Enjoy life' jako zdjęcie co tydzień z butelką podobnego alkoholu z podobną scenerią w tle ? zdecydowanie nie jest to sposób w który chce spędzać życie. Tak mi lepiej. Dzięki P.A. za wypad :)

5! T. 
-----------------------------------------------------
PS:
No alko : day 46
No cigarettes : day 37

sobota, 1 grudnia 2012

Determinacja .. (Tekst)

Determinacja : Odsłuch (Youtube) : 



Zw#1
Mam tylko scenę, jeden majk, przepity wokal
i problemów przez to dość żeby już tego nie kochać
ale determinacja a nie żal płonie w oczach
los trzymam wciąż w dłoniach, wierzę w nie a nie w boga
jestem gościem z pod klatek, z ławek, kradzieży w sklepach
osiedla wpływały na mnie po latach gram rap na rewanż
jestem gościem z klubów, wywiadów, czy skąd tam znasz mnie
bo nie miałem na zbyciu życia by je topić w miejskim bagnie
nie wierzę w siły wyższe, los, rękę pana
wierzę w decyzje by coś zmieniać lub ich brak by się użalać
ja podjąłem kilka cięższych wierz mi od pierwszych tekstów
zajęło mi przeszło 9 lat by być w tym miejscu
wciąż mam w chuj przeszkód, i wciąż nie szukam wymówek
w drodze na szczyt nie dziwi mnie że wszystko jest pod górę
przynajmniej wiem że to wciąż dobry kierunek.
jestem upartym skurwielem rozumiesz ? będzie jak chcę !

Ref#
Nieważne ile trudu przyjdzie mi nieść (brat)
wiem, że któregoś dnia się ziści ten sen (ja)
odejdę w zwykły dzień spokojnie bez łez (wam)
zostawię upór byś i Ty mógł żyć jak chcesz (jeszcze raz)

Nieważne ile trudu przyjdzie mi nieść (brat)
wiem, że któregoś dnia się ziści ten sen (ja)
odejdę w zwykły dzień spokojnie bez łez (wam)
zostawię upór byś i Ty mógł żyć jak chcesz

Zw#2

Drażni mnie pieprzenie, że coś silniejsze od Ciebie
nie daje Ci wziąć się za siebie czy spełnić marzenie i
czasem sam siedzę nie mając siły iść dalej
ale mogę coś z tym zrobić lub robić z siebie ofiarę
wstaję Ty w co masz wiarę brat? ja w końcu w siebie
choć od dziecka czułem strach choćby i przed własnym cieniem
doświadczenie nauczyło mnie jak nie ulegać
i działać mimo strachu skoro nie umiem się nie bać
nie mam pretensji do świata że nic mi nie dał
o marzenia trzeba walczyć nie czekać aż spadną z nieba
miałem nie lekki start bez perspektyw czy znajomości
ale upór to więcej niż talent gdy wokół przeciwności
gdybyś mógł poczuć to za każdym razem jak ja
gdy Pezet, Mes czy Sokół wchodzą na scenę grać rap
jak milion skrzydeł w klatce, nie trzeba być hazardzistą
by przesiąknąć uczuciem co każe Ci stawiać wszystko

Ref#

Nieważne ile trudu przyjdzie mi nieść (brat)
wiem, że któregoś dnia się ziści ten sen (ja)
odejdę w zwykły dzień spokojnie bez łez (wam)
zostawię upór byś i Ty mógł żyć jak chcesz (jeszcze raz)

Nieważne ile trudu przyjdzie mi nieść (brat)
wiem, że któregoś dnia się ziści ten sen (ja)
odejdę w zwykły dzień spokojnie bez łez (wam)
zostawię upór byś i Ty mógł żyć jak chcesz

Zw#3

Zaczynam od gościa w lustrze ustalam z nim zmiany planów
porażki biorę na siebie nie dam tej satysfakcji światu
wszyscy się boją, gdy patrzą na dni przed sobą
jedni, że w ogóle nie zaczną żyć inni, że umrą młodo
jak starcza Ci klęczeć, to proszę żyj wiecznie
ja chcę żyć po swojemu albo odejść przedwcześnie
bliscy by chcieli bym wybierał bezpiecznie
ale statki nie powstają by stać w portach bezsprzecznie
Nie mówię o wieżowcach już brak im wiary
im dla mnie niemożliwe wciąż nic nie znaczy (nic)
wciąż jednak to słowo jest ukochane przez masy
powtarzają je jak mantrę zamiast wziąć się do pracy (ja)
odrzucam zazdrość i płytką spektakularność
robię swoje w cieniu tych co szybko wschodzą szybko gasną
z determinacją, którą mam wyżłobiłbym wielki kanion
jak czegoś pragniesz podnieś dłoń powtórz za mną


Ref#

Nieważne ile trudu przyjdzie mi nieść (brat)
wiem, że któregoś dnia się ziści ten sen (ja)
odejdę w zwykły dzień spokojnie bez łez (wam)
zostawię upór byś i Ty mógł żyć jak chcesz (jeszcze raz)

Nieważne ile trudu przyjdzie mi nieść (brat)
wiem, że któregoś dnia się ziści ten sen (ja)
odejdę w zwykły dzień spokojnie bez łez (wam)
zostawię upór byś i Ty mógł żyć jak chcesz

-----------------------------------------------------
PS:
No alko : day 41
No cigarettes : day 32