Dostrzegłem to kiedyś wyraźniej niż przedtem. Jestem wędrowcem. Światy, które zwiedzam to nie 'mój świat'. Jestem samotnym wędrowcem.. Pogodziłem się z losem i stłamsiłem potrzebę przynależności. W kolejnych światach nie miałem już potrzeby przywiązywania się do ludzi. Zwiedzałem ich wartości i cele zamiast je wyznawać. Adaptowałem do swej natury jedynie świadomie wybrane elementy ich strojów i języka a z nimi samymi, cóż.. obchodziłem się ciepło i serdecznie jak z gospodynią stancji, która daje mi dach na tę noc i nad ranem wciska mi ukradkiem do torby termos z ciepłą herbatą. Lubiłem ich spotykać ale nie chciałem nazywać się 'jednym z nich'. Wolałem widzieć ich jako 'jednych z tych' których spotykam, 'nic więcej'. Czułem się jak badacz. Nie tęskniąc. Nie zżywając się i żadnej z mijanych krain nigdy nie nazywając swoim domem. Byłem orłem.. wysoko nad stadami dzikich gęsi lecących w kluczu, dziesiątkami gołębi wspólnie obsiadującymi dachy budynków a nawet sępami.. w grupach wyczekujących czyjegoś upadku by się posilić. Byłem ponad to .. aż skrzydła nie zaczęły słabnąć, serce pustoszeć, oczy patrzyły z zazdrością, a kolejne światy przestawały cieszyć i fascynować..
Jestem wędrowcem. Może dlatego, że od dziecka nie dano mi kryjówki innej niż własny umysł. Może ta chęć poznania świata, od dziecka, nie zagineła we mnie jak w innych. Może po prostu nie znam już innego życia niż podróż, albo nie wierzę już że ktoś gdzieś wybudował 'mój dom' a ja muszę go tylko odnaleźć. Chciałem się schować gdziekolwiek, ale coś we mnie kazało mi iść. Chciałem się schować w sobie ale coś we mnie każe się odsłonić. To dość zrozumiałe, że źle mi w czyichś domach i źle mi bez żadnego, ale pierwszy raz czuję się gotów by budować własny. 'Tu i teraz' lub 'tam i za chwilę' - "Podróż" nazywam swoim domem bo ,'Jestem wędrowcem' i w tej jedynej roli mi dobrze.. Niech mój przyjaciel czeka na mnie zawsze gdy dobijam do któregoś portu, którejś z dobrze znanych nam knajp rozsianych po tym mentalnym uniwersum. Podróże to moja, niekoniecznie jego domena ale akceptacja i przyjaźń to nie kwestia podobieństwa.
5! T.
PS:
No alko : day 51
No cigarettes : day 42
również mam swój świat ...czuje się w nim bezpieczne, jest mój,mam go zawsze w pobliżu, wychodzę z niego zdobywać doświadczenia, obserwować,szukać natchnienia... i zawsze kiedy do niego wracam jest tak jakby inny,lepszy, a raczej udoskonalony, a może bogatszy - w treści które tak starannie zbieram podczas tych wycieczek poza światem.sama nie wiem czego mi wciąż brak,czuję niedosyt, czuję ciągle jakąś pustkę..czuję samotność pośród tych wszystkich ludzi,zupełnie jakby mówili innym językiem i mój język jest dla nich niezrozumiały.i kiedy staram się im przekazać coś ważnego - oni patrzą tylko, rozmawiają między sobą, a nie ze mną. patrzą ale nie potrafią obserwować,słyszą ale nie słuchają..kochają ale nie kogoś, tylko sami siebie.
OdpowiedzUsuń