niedziela, 14 lutego 2016

Zakochany kundel - esej



Kompletnie nie wiem co ma się znaleźć w tym eseju. Musicie mi wybaczyć. Poukładałem praktycznie wszystkie sfery mojego życia. Tylko kwestia związków czy w ogóle relacji damsko-"zemną" jest nadal chaosem.

Gdy to piszę mój pokój woła o rozbudowę o przynajmniej drugie tyle powierzchni. Na podłodze stoją worki ze 150 Tshirtami, którymi w niedawno otwartej firmie handlujemy, w stosie ułożone są pudła kopert, na prawie każdej wolnej przestrzeni zamiennie leżą faktury, dokumenty albo parę ryz papieru zapisane tekstami. W koncie znajdziesz pudełka po butach od sponsora (#officeshoes), jakieś próbki materiałów, wzorów, jeszcze nie rozpakowana torba po wczorajszym koncercie z którego wróciłem o 6:00 rano po przejechaniu prawie 900 km. (450 w jedną stronę) - gdzieś w tym wszystkim upchałem jeszcze ponad 300 książek, tablicę z najbliższymi planami i wielkie łózko które jest ostatnią "wolną" przestrzenią na której mogę usiąść z laptopem na kolanach by napisać ten esej. Mam pisać o kobietach... piszę się o tyle dziwniej że jakieś 3h temu z łóżka na którym siedzę wyszła ostatnia z nich a jej zapach wciąż czuję z pościeli.
Godzinę temu opublikowałem nowy utwór. Jest niedziela rano, walentynki, wielu z Was ma pewnie solidne plany na ten dzień a mimo to moją piosenkę przesłuchało już 1500 osób. Za chwilę realizuję w swoim studio znajomego rapera. Do tej pory udało mi się wypić kawę, zjeść jogurt i wypalić ze 3 papierosy (nie pochwalam!) i ten stan pewnie nie zmieni się (może prócz ilości papierosów) aż do popołudnia.

Takie życie. To żaden wyjątkowy dzień. Ani wyjątkowy bałagan w moim pokoju, ani rozkład dnia po 4 godzinach snu i długiej trasie nie jest jakoś nazbyt niezwyczajny. To wynik tego że wciąż coś ganiam i "jedyne znów co czuję to że muszę pójść krok dalej!".
Niezmiennie gonię za życiem które sobie wymyśliłem. Widzę jak raperzy w okół starają się wmówić i mi i Tobie że są gwiazdami. Niech sobie będą. Ja nie jestem. Nie wczuwam się w żadne bycie sławnym, nie chełpię się dawką "fejmu", którą mnie obdarzacie, nie mierzę zadowolenia z twórczości komentarzami czy ilością lajków. Ja po prostu ciężko pracuje nad tym co założyłem i niezmiennie cieszę się, że można robić w życiu wyłącznie to co uważa się za słuszne, właściwe, spójne z samym sobą i znajdują się ludzie, którzy chcą być odbiorcami tego, czegoś. Choćby tego eseju ?

Jak to się ma do kobiet ? Jeśli wyobrażałeś sobie to co czytałeś do tej pory, wyobrażasz sobie w jakim chaosie żyję. Tyle, że dla mnie w żaden sposób nie jest to chaotyczne. Jest bardzo poukładane. Zmierza wyznaczoną trajektorią do konkretnego punktu, o którym gdy tyko się wypowiadam, kobiety które mogłyby towarzyszyć mi w drodze są przytłoczone lub wręcz przerażone. Albo po prostu tego nie pojmują. Warto byś nie pomylił/a słowa "pojąc" ze "zrozumieć". Możemy zrozumieć jak działa świat, prawa fizyki, podział na kontynenty, faunę, florę i dziesiątki innych, ale pojąć jak ten cały organizm działa w całości jest dla nas raczej trudno-wykonalne.

Gdy myślimy o kimś z kim chcielibyśmy dzielić życie, z lat moich rozmyślań wynika, że tak na prawdę chcemy 2 rzeczy. Atrakcyjności i zrozumienia. Pierwsza rzecz jest banalna - nie będziesz z kimś kto Cię nie nakręca na max bo zawsze będzie Cię ciągnąć do kogoś innego. Druga nie jest już taka prosta. Chcemy mieć kogoś kto jest nam bliski. Rozumie gdy nas boli i co nas boli. Ktoś komu nie musimy tłumaczyć dlaczego postępujemy tak a nie inaczej. Nie musimy uzasadniać tego kim jesteśmy i co chcemy zrobić. Ostatecznie kogoś kto wspiera nas w naszych postanowieniach, również wtedy gdy wsparcie polega na wyperswadowaniu nam czegoś. Bo tylko ktoś kto wie dokąd zmierzasz, rozumie to w dużym stopniu i akceptuje, może dostrzec i wytłumaczyć Ci gdy popełniasz błąd.

Brzmi trochę patetycznie. Cóż, od dawna staram się unikać tego tonu. Czasem się wkrada i brzmi jakbym przerysowywał swoje wewnętrzne życie. Ciężar który niosę, w ogóle to określenie "ciężar który niosę", brzmi strasznie patetycznie. Przerysowania pomagają jednak coś pokazać więc po prostu czasem przymruż na to oko. Wiem tylko, że to wszystko powoduje że coraz częściej niemożliwym zdaje mi się znaleźć kogoś kto będzie mógł iść ze mną przez "moje" życie. z drugiej strony jest to na tyle ciężkie że czasem chciałbym odpuścić i nieść coś lżejszego byle tylko móc nieść to z kimś. Przez te ambiwalencje czuję się kundlem. Który trochę chce, trochę nie chcę. Gdy mam słabszy dzień i nie mam siły, jestem gotów oświadczyć się i biec do kościoła z jedną z kobiet z którymi po prostu dobrze spędza mi się czas. W dni w które mam siłę chcę wszystkim im napisać że złożyłem śluby czystości więc naszą relację uznajmy za niebyłą.


W każdy pośredni dzień... jak dzisiaj. Lubię pisać o relacjach. Specjalnie nad nimi nie rozpaczając ani też nie zachowując pełnego dystansu. Nazwij to raczej nieco emocjonalną analizą. Przez większość życia koncentrowałem się na tym co można zmienić w swojej głowie by stawać się coraz lepszą wersją siebie. Ten temat znam dziś bardzo dobrze. Temat włączenia do swojego świata drugiej osoby jest fascynujący. Bo jeśli akurat nie spotkasz przypadkiem kogoś z kim jesteś połączony jakąś kosmiczną siłą to niby jak to zrobić ? A jak to zrobić w przypadku kogoś takiego jak ja ? Nie jestem człowiekiem sukcesu więc i kobiety sukcesu raczej nie wypatrują we mnie kandydata na partnera. Nie jestem też byle troglodytą więc "prosta baba" to też raczej nie kandydatka dla mnie.
W tej kwestii też jestem kundlem. Przestawiam swoje myślenie z rozważań nad Logosem, analogiami między naszą mentalnością a fizyka kwantową, w parę sekund do mówienia że "mam w kutasie" najnowsze trendy w wulgarnej rapowej muzyce. Skaczę od filozofii, całkiem zaawansowanej psychologii przez techniki produkcyjne materiałów wszelkich, po księgowość czy makroekonomie przy tym wszystkim nie zapominając że mam na sobie szeroki dres, bluzę z hiphopowym logo a jak ktoś będzie miał problem to bez mrugnięcia okiem przełączę się na bycie praskim oprychem co nie daje sobie dmuchać w kaszę. Ani ze mnie prosty chłopak, ani przedstawiciel biznesu czy inteligencji. Wciąż kundel. Taki co miał być nikim, ale postanowił być kimś i taki co jest dziś kimś, ale pamięta doskonale jak to jest być nikim. Taki co dobrze czuje się z rasową suką przy boku, wylaszczoną, w krótkiej mini, szpilkach i mocnym makijażu by za chwilę z ckliwością i pełnym podziwem patrzeć na kobietę w dresie, bez makijażu która przyrządza nam obiad. Doceniając jak piękne są przyziemne rzeczy. A i to robię poczytując jednym okiem artykuł o planach komercyjnych lotów w kosmos, czy założeniach ewolucyjnych zmian w następnym tysiącleciu.

Jak zacząłem, tak dalej nie wiem co ma być w tym eseju. Ale coś jest. Jeśli znajdujesz w tym choć jedną myśl która coś Ci daje to warto było pisać. Co by poszukać pozytywnej puenty... ja na prawdę lubię być kundlem. Niech inni silą się na światowe wystawy czy po drugiej stronie na walki psów. Ja zawsze będę gdzieś po środku. Nie lubię wmawiać sobie żadnej wyjątkowości i silić się by nadążać nad tym wyobrażeniem. Lubię być sobą. Oddawać siebie 1:1 nawet jeśli wychodzi z tego chaotyczny i ambiwalentny obraz. Powodzenia jeśli postanowiłeś/aś skumać co siedzi mi w głowie. Ja jestem ciekawy co siedzi w Twojej więc ... eseje własne w komentarzach mile widziane. Ze zderzania światów zawsze powstaje coś ciekawego. chociażby .... ziemia ?




1 komentarz:

  1. Drogi Theo, znalazłem Twój blog przypadkiem, gdzieś przy utworze o trzech królowych (nie jestem pewien odmiany, więc wybacz, jeśli źle odmieniłem). Znałem Cię z freestyle'u i zacząłem czytać ten blog i bardzo często w Twoich słowach odnajduje siebie, też żyje w chaosie i większości czasu jestem właśnie takim kundlem, ale czy to nie jest najlepsze w naszym życiu? Nikt nie nakłada na nas presji i nikt od nas niczego nie wymusza, cytując Pona 'chce to się wybijam, nie chce, to się nie ruszam'. Moim zdaniem właśnie to jest najlepsze w byciu kundlem, nikt od nas nie wymaga, ale wszyscy są zszokowani naszymi działaniami lub decyzjami, które zaskakują nawet najbliższych. Moim zdaniem, to jest to, co nas wyróżnia, wśród wielu podobnych do siebie ludzi, którzy myślą schematami.. Trochę się rozpisałem, ale mam nadzieję, że zrozumiałeś mnie ;).

    5!

    OdpowiedzUsuń