czwartek, 23 stycznia 2014

Idę. Marzenia zaprzątają mi głowę.





Nocą mam z Wami jakiś lepszy kontakt,  ...

Tej (nocy), opowiem Wam co ostatnio zaprząta moją głowę. A Niezmiennie to... Marzenia.
Opowiadałem kiedyś dużo o rzeczach, które chciałbym robić, firmach które chciałbym budować.
Jakież nierealne, uświadamiam sobie to dziś, musiało się to wydawać moim rówieśniczym kolegom, gdy w wieku 16 lat opowiadałem o koncertach dla dziesiątek tysięcy. W wieku 19 o NLP i zmaganiach z własną psyche, metamorfozie 'mnie' w człowieka sukcesu. Mając 20 czy 21 mówiłem już tylko o tym, że postawię kiedyś swój wieżowiec w stolicy, zbuduję firmę wielką jak Standard Oil... Opowiadałem o milionach, wielkich planach, wzniosłych ideach i ciężkich początkach a wszyscy patrzyli z niedowierzaniem. "Zmienię panoramę Warszawy" mówiłem. Choć sam niezbyt wtem czas czułem się chyba na siłach.
Niepowodzenia pogłębiały moje depresje, odbierały radość, obietnice ciążyły na barkach, ciężko było stawiać choćby kolejny krok. Wyobcowany, niepasujący. Żyłem w świecie "za 15 lat", nie dając się ściągnąć na ziemie i wmawiając sobie uparcie że to wciąż możliwe".
Pisząc "Ciszę", na swojej małej liście "rzeczy których najbardziej boję się w życiu" odhaczyłem wszystkie swoje największe lęki "stracić przyjaźń", "zawieść rodzinę", "popaść w długi", "stać się zimny", "zostać sam" ... co do jednego. Wszystko już... za mną. Spieprzyłem wszystko co mogłem, byle tylko nie zejść ze swojej drogi...  skoro "nie masz nic, to nie masz nic do stracenia", podsunął mi taką myśl ktoś mądry.. Ja, sam poświęciłem to wszystko, i dalej uparcie stałem na własnej ścieżce. Wszyscy w okół z jakiegoś powodu chcieli mnie od niej odwieźć. Jedni 'serdeczną radą', inni 'mentorskim wskazaniem', inni martwiąc się o mnie a jeszcze inni drwiną, obelgą czy 'szlachetnym nie dasz rady'.

Chciałem się zawziąć i im pokazać. Im bardziej próbowałem iść tym bardziej stałem w miejscu #RuchomePiaski. Co mi pozostało. Nie szarp. Pogodziłem się z dnem, w którym tkwiłem. Siedziałem na nim, myśląc że bardziej nic niewartym czuć się już chyba nie mogę. Gdy czujesz że chciałbyś gdzieś sięgnąć, gdy wszystko w Tobie mówi że przecież byś mógł ale grawitacja jakby trzyma Cię przy ziemi, jakby słuchała tylko tych co źle Ci życzą. Nie szarp.
Dno. Okey, Ciii. Odkryłem, że wbrew pozorom to miejsce dla optymistów: "łatwiej się z niego wybić niż przebierać w powietrzu nogami". Gdy dużo się naopowiada trzeba to dźwignąć. Przyjąć bagaż oczekiwań, które w oczach tych osób które słuchały, łypią na Ciebie prześmiewczo każdego dnia w którym niespełniasz swoich zapowiedzi. Przełknąć to, umieć powiedzieć "tak, nie wyszło mi", "cieszę się, jeśli Tobie się udało, ja popełniłem gdzieś błąd", pójść dalej. Tak długo jak nie chcesz się przyznać do błędu, nie sposób iść dalej, brnie sie tylko w te ślepe uliczki .

Ja w końcu poszedłem, byłem już wtedy sam, ale przynajmniej ruszyłem. Marzenia. Marzenia. Marzenia. Mam do dziś wizję więlką i lśniącą. Wyidealizowaną do granic, szczegółową, misterną, piękną. I nie chcę dopuścić do niej choć kszty "brudnej rzeczywistości" którą wszyscy mi wmawiają. To moje śnieżnobiałe marzenie pełne wiary w ludzi, w dobro, w piękne wartości które od wieków unoszą się gdzieś nad społeczeństwami tak rzadko dotykając jednostek. Pogodziłem się, że przestali we mnie wierzyć, że traktują półserio moje wizje. Bolało mnie to czasem, z czasem przestałem opowiadać... ale nigdy nie przestałem iść. Konsekwentnie od 11,5 roku, kiedy to napisałem swój pierwszy tekst, idę wytyczaną tylko przeze mnie, choć nie tylko dla mnie, ścieżką. Stawiam te swoje cegły i cegiełki gdzie tylko mogę. Mój rap, mój freestyle, moje bitwy, prowadzenia imprez, mój blog, mój fanpage, spotkania WLW, zaraz Kino HH Harenda, powiększamy Supportbase, robimy undergroundowe imprezy (let us play), w radiu bemowo co miesiąc mówimy o rapie, remontujemy SeenOnStage, rozkręcamy studio SoundsOfStreet, dogadaliśmy tłocznie, dogadujemy jeszcze więcej...  Co mi zostało ? Co dzień, znów opowiadam komuś, tym razem o rzeczach które faktycznie robimy, o dokonaniach. Otwieram strony, wymieniam daty, jeżdżę na spotkania, wciąż próbuję coś sprzedać, coś kupić, komuś zapłacić, gdzieś zarobić. Znowu przestałem pracować dla kogoś i została mi tylko ta moja ścieżka ... jestem chyba niereformowalny.

Przez te lata chciano mnie nauczyć, że źle jest mówić czego się chce. "Nie mów marzenia na głos bo się nie spełni", dudni mi to w głowie od najmłodszych urodzin. Nie mów co zamierzasz. Nie mów o planach bo nie wyjdą i będzie wstyd. Pozwoliłem im to we mnie wżenić. Zapomniałem już jaką frajdę to sprawia. Pierdolić ten skromny i przestraszony świat. Choć raz. Jak Cassus Clay, Walt Disney, Steve Jobs, Bill Gates, Ab Lincoln, Rockafeller, George W. Woodruff, Ray Kroc, Clarence Saunders, Michael Jordan, Fridrich Nietzsche, jej, wymieniałbym tak bez końca ... wszyscy ufali swoim wizjom, mówili o świecie który widzą, szli naprzód a dzięki wizjom które nad sobą roztaczali przyciągali do siebie ludzi. Ludzi którzy widocznie kryli w sobie podobne pragnienia, być może od pierwszych paru świeczek na torcie gdy zabroniono im mówić na głos, tak - to dopiero garść, z pośród moich autorytetów.

Powiem Wam co ostatnio zaprząta moją głowę. Marzenia, Marzenia, Marzenia. Bo nadal nie mam nic do stracenia! Chcę budować wysoko. Gdy napotykam problemy z przed 5 czy 12 lat czuję się trochę jakbyś po latach wrócił na stare podwórko i odkrył, że wszystko jest jakieś mniejsze i mniej straszne. A jednak czujesz respekt przed huśtawką z której spadłeś i krawężnikiem na którym skręciłeś kostkę.

Może nie wiem zbyt wiele. Ale wiem, że walka kończy się gdy pokonujesz przeciwnika lub gdy sam już nie wstajesz z desek. Że marraton kończy się tam gdzie jest meta lub tam gdzie przestajesz iść. Patetycznie aż nazbyt co ? Zapamiętaj więc tylko, że marzenia też : jedni realizują... a inni odpuszczają. Ja wiem którym z nich jestem, a Ty ?. Jeśli minąłeś mnie gdzieś na swojej drodze życiowej, pewnie opowiadałem Ci wtedy jakieś nierealne historie, broniłem jakichś idei lub roztaczałem nieprawdopodobne wizje. Dla Ciebie dziś to zamglone wpomnienia. Sam jesteś może daleko od nich i nigdy nie pomyślałeś z powagą by iść w ich strone. Okey. To Twoje życie i może jest bardziej udane niż moje. Jeśli jednak pomyślałeś że i ja odpuściłem,  to wiedz, że... nie. Nigdy nie przestałem. I nie nadaję się na przykład błyskotliwej kariery. Nie wiem czy może brak mi talentu, biznes nie zmienia się w sukces gdy tylko go dotknę. Na każdą złotówkę ciężko pracuję. Za każdego kto mi kibicuje wylewam mnóstwo potu gdy przychodzi czas tak zmagań jak treningów. Twórczość nigdy nie szła mi lekko, a sława nie lgnie do mnie zbyt ochoczo. Ale ja dalej idę. Jedni ledwo podskoczą i są na szczycie, ja co podskoczę to zaraz spadam zgodnie z prawem natury, nie mam tego za nieuczciwe. Cieszę się z Twojego sukces. Czemu ? Bo sam, krok po kroku, powoli, ale też idę. I przynajmniej znam te górę jak żaden z Was. Żaden. Tego jestem pewien. Flaga w kieszeń, przyjdzie czas to zatknę na kijku. Póki co idę. Nie wiem czy umiem, ale się nauczę. Idę. A jeśli w końcu, któregoś dnia. Jutro, za tydzień albo za 25 lat, trafię gdzieś, gdzie to wszystko się opłaca? ziszcza?. Pamiętaj tylko, że dla Ciebie powinno to znaczyć jedną rzecz. Jeśli mi się uda, znaczy że każdy mógł tu trafić. Dobrych snów.

"Life for dreams"



5! T.

1 komentarz:

  1. Spoko Theo, takie jest życie, ważne żeby konsekwentnie do czegoś dążyć i tak nie spełnimy ich wszystkich oczekiwań ;)

    OdpowiedzUsuń