czwartek, 31 stycznia 2013

100 dni bez alkoholu


Fuck! Nie wiem jak to zacząć. 100 dni minęło ... he, i już!? Powinienem pobiec po butelkę ? Serio? Dziś, gdy wracam z siłowni, czuję się świetnie i kończę wpis popijając wodę ? Wielu z Was zdaję się myśleć, że na to tylko czekam. Otóż.. nie. Wciąż nie piję. Nie dlatego, że wyznaczyłem sobie chellenge 100 dni. Nie dlatego, że to zakład z kimś lub z samym sobą.. Nie dlatego, że mam problemy ze zdrowiem (wręcz przeciwnie, czuję się świetnie jak nigdy!) i również nie dlatego, że 'trochę ćwiczę' czy że to spora oszczędność .. nie.

Nie piję bo, hmm (z 'grubej rury'?).. bo ciało jest świątynią. Bo od dawna "czuję, że alkohol stępia mój umysł i ogranicza samokontrolę. Ponieważ nienawidzę wszystkiego, co utrudnia panowanie nad sobą, dlatego boję się i unikam alkoholu" (Abraham Lincoln - mówiłem, że to jego rok. Cytat wyczytany w jego biografii w +/- 80-85 dni 'no alco' - str. 33).

Ciało jest.. hmm, świątynią?, statkiem! - to znacznie bardziej mi pasuje -  A ja mimo pirackiej natury nie mam zamiaru dowodzić pijaną hołotą (sobą) czy co gorsza stać w porcie ("Statki nie powstają by stać w portach. Bezsprzecznie." - zwrotka 3). Jeszcze ? Dlaczego nie piję ? Bo to jak szczanie na dywan we własnej sypialni .. (źle pachnie, psuje doznania i nie do końca wiesz jak po tym chodzić ;)). Zbyt mało filozoficznie? bo wierzę w zachowanie cnót .. umiarkowanie, trzeźwość, samokontrola, świadomość - serio. To dla mnie ważne. Uczę się. Może z większą arogancją? - Bo do niczego nie mi to potrzebne! Nie potrzebuję pić by uzyskać Twoją akceptacje, aprobatę, szacunek czy przynależność do Twojej grupy.. jeśli nie dasz mi ich trzeźwemu, dane przez Ciebie, w ogóle nie mają dla mnie wartości.

Bo chcę niezależności - nie uzależnień. Wolności wyrazu nie niewoli wizerunku w który tak chętnie mnie szufladkujesz (Alko-poligamia). Chcę żyć pełnią zmysłów nie przytępiałym mglistym spojrzeniem, zachwianą równowagą i mozolnym osądem. Alkohol izoluje nas od przeżyć.. (stop!, zacznij zdanie jeszcze raz) Alkohol izoluje nas od przeżyć!, a ja..  chcę czuć swój wieczny strach: to jak łomocze mi serce, trzęsą się dłonie a mimo to patrzeć Ci prosto, w pełne pobieżnych, płytkich i nieskażonych wątpliwością, osądów oczy i czuć że tam jestem, god damn it! I nie wypije 'jednego piwka dla towarzystwa' bo nie rozumiem idei wsparcia czy wspólnoty w Twojej autodestrukcji. Zarazem jednak, nie mieszam się do Twoich spraw jeśli sam chcesz pić.

Co? Bardziej przekonałoby Cię.. bo sam, mam z tym problem? Bo przegiąłem, bo źle wpływa to na moje życie, bo zawalam, bo zmarnotrawiłem na to dość sił, czasu i pieniędzy. Bo się gubię, bo to, 'że problem zapomnisz, nie znaczy że zniknie'! Tak - Miałem, przegiąłem, źle wpływa, zawalam i zmarnotrawiłem. Próbowałem już sobie coś dowodzić. Że mam kontrolę. że mogę, że sobie z tym radzę. Miesiąc, półtora. 2 próby, dwa sukcesu. 2 oblewania sukcesów! "A życie .. toczyło .. się daleeej".

Tym razem moja motywacja leży zupełnie gdzie indziej i naprawdę jest w tych wszystkich 'niekupowanych' przez Ciebie powodach powyżej. Nie interesuje mnie życie w Twoim świecie.. po kilkunastu latach prób znalezienia 'swojego miejsca na ziemi' uznaje, że nie jest ono miejscem, grupą ludzi czy wartości, które należy znaleźć a stanem umysłu, który samemu należy osiągnąć. I gdy piszę, czuję presję zajmujących Cię rzeczy, z którymi ciężko mi wygrać Twoją uwagę. Czuję tez presję przeszłości, w której wiele osób piło ze mną i przeze mnie a cały ten bagaż zwala się na moją wiarygodność podcinając jej fundamenty.. Czego jednak ziemia nie trzyma może ulecieć, a mnie nic nie trzyma przy ciągłym piciu i byciu człowiekiem którego obraz stworzyłem w Twoich oczach przez ostatnie lata. Taka konsekwencja byłaby ciężarem nie cnotą. Podobnie więc jak kiedyś moczyłeś się w pieluchy nim pozwoliłeś sobie, radzić sobie bez nich, ja do 100 dni temu piłem by dziś wybierać inaczej.. i jak dziwnym by to dla Ciebie nie było, szczerze przepraszam jeśli przeze mnie jawi Ci się jako dobry wzorzec, picie. Była to moja słabość.

Czasem wystarczy po prostu wyruszyć.. czasem potrzebujemy celów. Mój następny to 365 dni. Później chyba już dożywocie, bez przystanków. Opróżniająć więc nawet piwnicę .. z czasów gdy przynajmniej marki nie miały znaczenia, a jedni nie czuli się lepsi od innych zalewając się droższym alkoholem ..





















5! T.

------------------------------------------------
PS:
 No alko : day 102
 No cigarettes : day 93

11 komentarzy:

  1. Myślałam o tym jak wiele osiągnąłeś w ostatnim czasie i stałeś się dla mnie swego rodzju inspiracją do uporządkowania życia.
    Zawsze będę wierzyć w Ciebie, trzymać kciuki, życzyć powodzenia, nawet kiedy różowe okulary się rozwalą ;)

    5! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję postanowienia a jeszcze bardziej wytrwałości w nim
    Sam nie raz, nie dwa rzucałem palenie ale niestety bezskutecznie
    Moim zdaniem alkohol stał się/był zawsze elementem polskiego społeczeństwa/mentalności
    "W tym kraju, pijesz gdy się cieszysz, pijesz gdy jesteś smutny
    Ludzie zmienili miłość do życia w miłość do wódki"
    Nie masz odczuć że jak przebywasz na imprezach gdzie inni spożywają alkohol, ciężej jest osobie trzeźwej, na załapanie z nimi kontaktu, no i nie mówię tu o przypadkach skrajnego upojenia alkoholowego z ich strony :)
    Fajnie że Ty jako członek społeczności, która to raczej czerpie z używek ile się da, wszelakich rodzajów, potrafisz pokazać że rozwój mentalny oraz fizyczny jest ważna kwestią a nie tylko jałowy konsumpcjonizm :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Żyjemy w społeczeństwie alkoholików przez co osoba, która nie pije - jest nie raz dziwnie postrzegana, jeszcze trochę lat minie zanim to się zmieni tak jak zmienić się powinno już dawno. Gratuluję Theodor :), popieram, że alkohol i samokontrola nie idą w parze - niestety znam to z własnego doświadczenia, jednak nie pogardzę dobrym kieliszkiem wina do pysznego włoskiego obiadu :).

    OdpowiedzUsuń
  4. Theodor a jeśli byłeś w przeciągu tych stu dni w klubie to nie czułeś się dziwnie? Co robiłeś ?

    OdpowiedzUsuń
  5. Przede wszystkim uważam, że bycie abstynentem siedząc w domu nic nie wnosi.. to trochę jak gość, który rapuje od wczoraj i pisze 'Ja się nie sprzedam', mimo, że jeszcze przez XX lat a może i nigdy nikt nie będzie chciał mu zapłacić.. teoretyzować umie każdy ;).

    Ja, w +/- tydzień po tym jak rzuciłem picie, przestałem palić po czym chodziłem na imprezy 2-3 razy w tygodniu. Kluby, domówki i plenerowe popijawy - W międzyczasie były urodziny Aptaun Records, Alkopoligamii (tak, tam też nie piłem), Urodziny Witka, Mesa a nawet boga (Boże narodzenie :)), rap pasterka, siedzenie przy stole z rodziną, sylwester itd.. a ja wciąż nie piłem.

    Jesli dobrze zrozumiecie wpis powyżej złapiecie dlaczego nie było to wcale tak trudne jak Wam się wydaje.

    Jeśli przestajesz pić, palić czy robić cokolwiek innego dlatego, że kupujesz którąś z historii pt : to jest szkodliwe, to złe, drogie, albo po prostu chcesz pokazać że 'potrafisz', chcesz się wyróżnić czy cokolwiek w tym stylu .. będziesz walczył ze sobą. Będziesz wmawiać sobie, że czas przestać pić/palić czy wpieprzać cukierki.. wtedy naciski będą Cię przekonywać i będzie Ci trudno bo w głębi duszy będziesz chciał im ulec. Będziesz traktował 'nie picie' czasowo "Ciekawe ile jeszcze mogę nie pić, ale normą i tak jest picie". Ja po prostu dojrzałem do tego żeby zmienić normę, że nie chcę pić. I od tego powinieneś zacząć. Zamiast wmawiać sobie 'od dziś nie piję', 'qrde to już 3, 4, 5 dzień, cholera weekend' na spokojnie zastanów się dlaczego chcesz przestać pić. Usiądź sam ze sobą. Pójdź na melanż. Napij się. Pijany zapytaj siebie czy tak jest Ci spoko ? rano zapytaj o to samo ? Musisz znaleźć głębsza motywacje niż 'nie piję bo tak jest zdrowiej' czy inny banał. W to nikt nie wierzy ;) Ja zbierałem się do tych zmian na prawdę długo.. a wcześniej ?
    Robiłem kiedyś zestawienie kampani antynikotynowych przeglądając non stop zdjęcia płuc palaczy, czytając szkody jakie pety wyrządzają w organizmie itd. a w międzyczasie spaliłem pół paczki bez nawet kszty poczucia winy czy realnego zagrożenia.

    Tak czy inaczej. Zrozum po co coś robisz a nie będzie przeszkadzać Ci, że inni w okół robią inaczej. Mi jest conajwyżej przykro gdy widze, że któryś mój ziom tego nie kontroluje.. ale nie mam też problemu z dogadaniem się z nimi.. no chyba, że mocno bełkoczą ;) Zabawnie obserwuje się ich pijane nieogarnięcie .. zaczynanie tematu kilkukrotnie, nielogiczne wnioski itd. Jeszcze ciekawsza jest obserwacja własnych zahamowań. Gdy oni Cię obejmują, dziewczyny się kleją, kumple są gotowi do bójek, zatargów, qrwa włamań, wychodzenia przed samochody na ulice no słowem wszystko! co sam pewnie bez chwili zawachania robiłem pijany - a Ty jestes trzeźwy, te sytuacji są znacznie inne.. Ty myślisz trzeźwo i dostrzegasz zagrożenia! Czasem śmieszne, ale czasem czujesz że coś Cię blokuje i chciałbyś zgubić tę kontrolę ale cała sztuka polega na tym by umieć żyć pełnią świadomie nie by izolować się od przeżyć - idzie się przyzwyczaić choć wiele rzeczy wygląda na trzeźwo zupełnie inaczej.
    Największa różnica o dziwo jest nie na melanżach a w łóżku ;)

    Kończąc. Nie moją misją jest namawiać kogoś do trzeźwości - to ich sprawa, ich decyzja. Dla tych, którzy chcą być trzeźwi chętnie wespre ale nie zamierzam pouczać czy choćby oceniać tych pijanych.. za długo sam taki byłem. Z takim nastawieniem i wzajemnym szacunkiem obcowanie z pijanymi nie różni się wiele od obcowania z trzeźwymi. Ta bariera jest tylko w Twojej głowie.
    5! T.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspaniały artykuł .... właśnie uświadomił mi że alkohol wcale mi nie jest do szczęścia potrzebny. Dzisiaj mija mi 88 dni abstynencji i plan był 100. A potem co?? znowu browar znowu smaki i wszystko od nowa. Nie ma sensu trzeźwość = wolność. Dzięki za pojaśnienie

      Usuń
  6. Theodor - gratulacje i powodzenia. Tak 3maj, wszystko co się robi dla siebie jest dobre. Ćwiczenie umysłu,duszy,serca wspomaga całą naszą postawę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Propsy wielkie dla Ciebie
    Zaintrygowałeś mnie do przeprowadzenia takiego eksperymentu na sobie samym:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wydaje się, że w końcu dojrzewasz tak konkretnie do roli prawdziwego mężczyzny :)

    OdpowiedzUsuń
  9. ale nawet jednego piwka przed snem raz na jakiś czas ?

    OdpowiedzUsuń
  10. 35 year-old Office Assistant IV Rheta Marquis, hailing from Listowel enjoys watching movies like Cold Turkey and Electronics. Took a trip to Sacred City of Caral-Supe Inner City and Harbour and drives a Ferrari 250 GTO. zawartosc witryny

    OdpowiedzUsuń