niedziela, 13 kwietnia 2014
Pokolenie przejścia
Myślałem najpierw, żeby nazwać ten wpis "straconym pokoleniem". Była by to jednak niewłaściwa nazwa.
Przynajmniej jeszcze, niewłaściwa. Uznanie nas za straconych miałoby też ważne konsekwencje. Smutne konsekwencje.
Mówią, że jestem idealistą, że tacy jak ja nie mają już zastosowania. Też kiedyś byłem - mówią - wyrosłem. A część z tych mówców, młodsza, część starsza ode mnie. Powiedziałbym, że to dumny wiek dwudziestolatków myślących, że już jacyś są, jakby sami pragnęli zatrzymać to, że wciąż się stają. 30, 40 latków i starszych nie zwolnię jednak z poczucia. To również o nich. Nie metryki wyznaczając dojrzałość, wszystkich wezwę jeszcze do odpowiedzialności.
Jestem idealistą. To słuszne i prawdziwe stwierdzenie o mnie, nie wynika jednak z mojej niedojrzałości czy niedostatecznego poznania otaczającego mnie świata. Wręcz przeciwnie wynika z dostrzegania jego potrzeb i akceptowania naszej roli wykraczającej ponad zjeść, spalić, wydalić resztki, spać.
Od wielu tysięcy lat uczymy się od nowa. Pomijamy mentalny dorobek przodków, za każdym razem odnajdując się na nowo w zastanym świecie. To ciężka walka w której łatwo biegać za błyskotkami przez 60 lat by odkryć pustkę na koniec, wtedy zaś zacząć poszukiwać boga. "Każde pokolenie ma własny czas" śpiewało Kombi. Nie wierzę w bogów, nie mam wiedzy o inkarnacjach, ani o celowości życia. Nie potrafię też patrzeć w przyszłość. Jak Ty jednak świetnie opanowałem sztukę patrzenia w przeszłość i obserwowania teraźniejszości. Noszę też z sobą wielką wrażliwość, którą jednak stłumię dziś na potrzeby tego wpisu. Pomyślę za to jak my wszyscy, tylko o mi najbliższych.
Miałem 11 lat. Jaką inną motywację może mieć 11 latek, niż chęć zaimponowania kolegom czy nie wypadnięcia z roli. Zapaliłem papierosa. Rok później zasmakowałem w alkoholach, później w kradzieżach i bójkach, byłem w sądzie jako gówniarz a w wieku 14 lat, prócz heroiny spróbowałem pewnie większości narkotyków. Bunt ? presja otoczenia ? Bo przecież nie świadoma decyzja o autodestrukcji. Włączam dziś telewizję, słyszę o gwałcących się gimnazjalistach, napadach z bronią, śmiertelnych pobiciach i na wpół legalnych narkotykach tak szkodliwych, że nawet najcięższe z tych, które mieliśmy 15 lat temu nie umywały się do nich. Patrzę w przeszłość i widzę teraźniejszość. Widzę młodzież klnącą, tułającą się bez celu, pozostającą pod wrażeniem bezczelności i ignorancji. I jak zapowiedziałem ... myślę o najbliższych.
Przed czym uchronisz swoje dzieci ? Nie puścisz ich do szkoły ? Myślisz że pracując na chleb i wodę będziesz miał też dość czasu by wlać oleju w głowy?. Chodząc naćpany czy pijany nie szanowałem ani rad ani miłości którą obdarzali mnie rodzice. Wielu lat potrzebowałem i wiele razy musiałem ich zranić by docenić to bezinteresowne uczucie, którym o dziwo wciąż mnie darzą. Myślę więc o najbliższych. Tych co po mnie. Przed czym uchronisz swoje dzieci ? Jaki świat chcesz im zostawić ? Ten w który przekształca się nasz ? Roszczeniowy, coraz szerzej pozbawiony wartości ? wzajemnego szacunku ? Pełen agresji i niezadowolenia ? Przecież to nie "ONI" są odpowiedzialni za jego zmienianie, a ... my.
Na świecie wydarza się coś bardzo niebezpiecznego. Mentalna rewolucja. Internet postawił nas wszystkich obok siebie. Dał głos i narzędzia do rozpowszechniania tego głosu bez możliwości cenzury. Dał wolność, którą wykorzystujemy do manifestowania naszych bolączek i złości. Wiele krajów odczuwa to mniej dotkliwie niż my, Polacy. Ich kraje trwają w swych mentalnościach i kulturach od dziesiątek czy setek czy nawet tysięcy lat. Przekazują sobie tradycje i nauki, ale My ... nie mamy tego komfortu. 25 lat temu nasi rodzice dostali wolność. Ich rodzice uczyli ich o suwerenności, Honorze, Ojczyźnie. O przekazywaniu myśli pod okiem cenzury, wykształcaniu fachu. Walce o to co nasze. 25 lat temu. Miałem 3 lata. Moi rodzice dostali nową rzeczywistość. Wiedzieli że to czego ich uczono robi się nieadekwatne, że już nie mamy o co walczyć i nie musimy kombinować jak umknąć oku władzy. Sklepy pełne rzeczy, komputery, w telewizji zamiast kilku kanałów znalazło się kilkadziesiąt. Napływ gazet, produktów, wielokulturowych wzorców, otwartych granic, nowa rzeczywistość. Otworzył się rynek. Rosnąć zaczęły firmy i słupki na giełdach. Rozwinął się marketing, reklama i dziesiątki, setki i tysiące zawodów, o których nikt wcześniej nie słyszał. Fach przestał być tak atrakcyjny. Nowy świat.
W między czasie pojawił się też internet. Niezwykłe narzędzie pozwalające na rozwinięcie ogólnoświatowej myśli, wymianę poglądów w czasie rzeczywistym przez ludzi oddalonych od siebie o państwa i kontynenty. Wraz z tym pojawili się jednak ludzie, którzy szybko nauczyli się to obsługiwać i wykorzystywać do sprzedawania swoich wizji, swoich teorii, swoich paranoi i zwykle gdzieś za tym ... swoich produktów czy usług. Przez ich podstępy robimy się nieufni i zazdrości, nadal jednak świat XXIw. pozostaje wielkim placem zabaw, na który wpuszczono gromadkę dzieci bez zbytniego nadzoru.
Przechadzamy się po ulicach, oczy świecą nam się od jaskrawych neonów, świecidełek, chodzimy bez celu aż ktoś nie zawoła "EJ! zobacz, tamto jest ekstra", biegniemy wtedy tam by koniecznie spróbować tej atrakcji. W tym wielkim chaosie nikt nas nie prowadzi. Nasi rodzice wychowali się w innym świecie. Są tak samo oszołomieni wszystkim w okół jak my. Część z nich odrzuca to zostając przy swoich starych wartościach, nowe nazywając złem. Boją się tego ogromu, albo nie są w stanie nadążyć nad wszystkimi zmianami. Sami gubią się i nie potrafią wybrać co jest właściwe.
Co jest właściwe ? i dlaczego jesteśmy pokoleniem przejścia ?
Nasi rodzice byli wychowywaniu w duchu wartości ich rodziców. Nasi nie mogą nas wychować. Uczestniczą wraz z nami w tym chaosie, przez stare przywiązania, często będąc jeszcze bardziej zagubionym niż my. Krajem rządzą starzy ludzie, kompletnie nie wiedzący dokąd świat zmierza i co należy z nim zrobić. Taplają się w PRLowsko-Komunistycznej spuściźnie pełnej nieżyciowych systemów i przepisów. Są słabi. Ulegają naciskom opinii publicznej i radom swych równie niezorientowanych w XXI wieku doradców. Tłum wyrzuca swe żale, roszczenia i niezadowolenie a nam wciąż brak przywódcy, który poprowadziłby nas do jakiegoś celu za którym warto iść.
Ciężko odmówić gwiazdom o wielomilionowych pensjach że ich arogancja, ignorancja i samozadowolenie nie jest właściwe. Przecież to oni ze swoimi pulchnymi kontami bankowymi są dziś panami chaosu. Ciężko odmówić władzy tempo wpatrzonej w przepis z 80 któregoś roku bo jeszcze nie zauważyli, że jesteś 35 lat później - ale to przecież oni mają władze i mają swój przepis i metody jak go egzekwować. Co jest właściwe ? "Dharma to mądrość całkowitej wizji, którą można sprowadzić do świadomości tego, co powinno się rozwijać, a co odrzucić" (* "Życie Buddy" / Sherab Chodzin Kohn str.13). Potrzebujemy takich Dharm, ale wszyscy nie zostaniemy przeć jutro buddystami. A zresztą i ich nauki, okazują się zbyt niepraktyczne byśmy dzięki nim wiedzieli co robić w naszej codzienności.
Jesteśmy pokoleniem przejścia. Możesz nazwać mnie idealistą i będę te miano nosił dumnie, mimo że nacechować chcesz je pejoratywnie. Ja tylko robię to co każdy potrafi. Patrzę w przeszłość, obserwuje teraźniejszość i myślę o najbliższych. 7 letniej córce mojej siostry. Moich przyszłych dzieciach. Zagubionych kolegach i młodych odbiorcach moich słów z tym artykułem włącznie. Chcę żeby oni wszyscy, wraz ze mną mogli żyć w lepszym świecie, bo boję się tego który staje się w okół nas. Myślę co jest właściwe. Wątpię też (choć poszedł bym za nim) by ktokolwiek z nas mógł stać się przywódcą. By ktoś tak sprawnie, szybko odnalazł się w tych nowych czasach, zrozumiał je i wyznaczył nam drogę po której warto kroczyć. Wierzę jednak że jesteśmy pokoleniem przejścia i że taka jest nasza rola.
Zrozumieć swoje czasy. Obserwować świat, analizując co jest właściwe. Że nasza siła polega na niepoddaniu się egoizmom, odczłowieczeniu. Hedonizm już był i nie jest niczym nowym. Panowie mordowali niewolników. Wojska walczyły ze sobą, zabijano, okaleczano i szykanowano. Wtedy używano mieczy i noży, my dziś używamy nacisków, perswazji, szargamy opinie, poniżamy psychicznie, obrażamy się. Nie wiele w tym różnic. Naszym zadaniem na przejściu jest zrozumieć co jest dobre a co złe w nowym świecie. Jaka droga jest właściwa i godna naśladowania. Jakie rozwiązania są dobre i dlaczego. Nasze zadanie to wychować kolejne pokolenie, w którym to : dzięki wlanym w nich przez nas wartościom i świadomości. dzięki naukom o możliwościach i zagrożeniach, które 'dziś' są nam dane - to oni powstaną jako przywódcy i wizjonerzy, by uczynić świat, dla siebie i przyszłych pokoleń, lepszym miejscem. Albo obrócą go w popiół. Powrócą wojny i niewolnicy, bo niepilnowana historia uwielbia zataczać koła. Kto decyduje co zrobią ?
Nie odrzucajmy wiedzy ani przodków ani o przodkach. Ignorancja jest zła z pewnością. Gdy dbasz tylko o siebie nie dbając o innych czynisz świat w okół gorszym, a od niego nie uciekniesz, w końcu ktoś pomyśli, że to co masz jest ważniejsze niż Ty sam, więc ... po co Ty sam. A może tylko wciągnie Twoje dzieci w świat anarchistycznych ćpunów, koczujących po opuszczonych starych budynkach Warszawy ? Mamy ważną misję. Naszą misją jest zrozumieć i uczyć i nie możemy odrzucić tej powinności.
ktoś będzie uczył, Ty też będziesz uczyć... pytanie brzmi, czego?
Jesteś pokoleniem przejścia.
*Szukam ludzi, chcących zbudować rozsądny świat. Nie zawsze wiem co możemy zrobić, wiem, że znacznie więcej razem niż pojedynczo. Może Ty robisz coś ważnego do czego mogę dołączyć ? theodor_kontakt@poczta.fm
5!T.
wtorek, 1 kwietnia 2014
Teoem : FP (feat Puoć, Theodor, Klasiik) - tekst
Teoem : FP (feat Puoć, Theodor, Klasiik)
Wtłoczony w zgiełk ulic, krążę jak krew w tętnicach
mam się rozwijać aż po kres szpuli ? W sztuce bez kulis,
umysł wyczulić na zgodę z feng shui i jeszcze w mówić
sobie że to jest sens życia ?
nijak, nie ma się to do krzyku serca co bije w pierś ludzi ten świat
wydaje się być bez celu, grą bez puli, grą gdzie samemu musisz
nadać celu kuli, przez co gra jest jak rosyjska ruletka
szukamy sedna, jakby w nagrodę bóg obiecał cząstkę raju,
bez szans, to już obsesja, jak cezar szturmujący wioskę galów
nałóg, który nakręca jak opowieści o świętym Gralu,
bo liczymy że nazajutrz będzie 'dziś' bez żalu.
W oczekiwaniu lepszych czasów, my nau-czeni
wierzyć, że jesteśmy trybem większych planów,
których to brak zresztą jest dzisiejszym tabu
a życie płynie jak kanoo, pomału choć paru,
zapowiadało jego koniec ziom jeszcze za majów, bez czarów
pierdol co mówił Nostradamus
życie, nie ma mieć sensu tylko idoli i fanów.
sobota, 22 marca 2014
"Ta sama tradycja, trochę inne czasy"
W 2002 roku zaczynałem uczestniczyć w pierwszych rapowych koncertach. Małe kluby, kiepskie nagłośnienie, imprezy gdzieś na uboczu, organizacja na ledwo zauważalnym poziomie - a jednak grało. Nie było informacji w internecie, parę plakatów wisiało porozwieszanych po klatkach.
To były czasy gdy przesiadywało się na parkowych ławkach w licznych grupach, grało w kosza przed blokami i niepotrzebny był choćby telefon komórkowy by odnaleźć właściwy czas i miejsce.
Wielu moich znajomych mówi, że to złe czasy dla rapu. Nie trafia to również w mój gust, jednak to nie świat z 2014 roku jest zły. To po prostu 'nieco inne czasy'. Rap czy w ogóle muzyka stał się bardziej internetowy. Kiedyś za każdym nagranym utworem stał człowiek - znany przez swoich ludzi, którzy weryfikowali wiarygodność jego nawijek. Dziś każdy dziaciak, który jeszcze niezbyt wystawił nos poza matczyne mieszkanie może nawijać braggowe wersy i gdzieś na końcu kraju nikt nie wie jak sztuczne jest to w jego wykonaniu. Te nowe narzędzia dają bardzo dużo pod względem możliwości promocji, zwiększania zasięgu swojej twórczości i pozyskiwania fanów, nie można więc się ich wyprzeć. Czuję jednak, że to rodzi również nowe obowiązki, czy raczej wymaga stworzenia nowych narzędzi do spełniania tych dawnych...
"Ta sama tradycja, trochę inne czasy"
Stworzyliśmy pewne narzędzie : Wykorzystujemy do tego najnowsze technologie jak: internet, tworzenie stron www, istniejące portale społecznościowe, portale informacyjne, mailingi, telefony komórkowe, kamery HD i profesjonalne nagłośnienie w dobrych muzycznych klubach. Stworzyliśmy autorską internetową bazę zespołów, by dać każdemu z nich możliwość zamieszczenia w niej swojej wizytówki i oferty koncertowej. Organizujemy też miejsce i czas, w którym konsekwentnie dajemy zespołom możliwość spotkania się, wybranym z nich zaprezentowania swoich umiejętności na scenie, nawiązania dialogu i współpracy. Nie naszym zadaniem jest kogokolwiek oceniać, wybierać najlepszych czy wytykać słabości. Chcemy jedynie by było to miejsce, w którym underground wraca na chwilę do podstawowych wartości jakimi jest spotkanie na żywo, zbicie piony, wysłuchanie koncertu, wspólny melanż. Miejsce na integracje zespołów, poznanie innych dzielnic, rapu z innych boisk i zademonstrowania tego co najlepsze na Twoim podwórku. Naszym zadaniem jest by dzięki nowym mediom wszyscy wiedzieli gdzie i kiedy, jednak nadanie tym spotkaniom odpowiedniej rangi i klimatu to już zadanie każdego z Was z osobna. Naszą ideę znacie.
Nasza idea nazywa się SUPPORTBASE i funkcjonuje nieprzerwanie od ponad roku. W tym czasie zebraliśmy w bazie blisko 300 zespołów z całej Polski. Odbyło się 7 Warszawskich imprez na których okazję do zagrania miało 35 ekip. Przez imprezy przewinęło się ok. 800 osób a zbierane opinie od osób które poznają naszą inicjatywę są niezmiennie pozytywne. Dziś jesteśmy w punkcie w którym poprawiamy nasze narzędzia, wytrwale pracując nad nową wersją strony, organizujemy kolejną Warszawską edycję imprezy, a także rozszerzamy nasz zasięg wędrując w najbliższym czasie do Łodzi (kwiecień), 3Miasta (maj) i kilku innych miast (szczegóły wkrótce). Rozmawiamy z naszymi ludźmi w Norwegii, Szewcji czy Anglii o tym, że ta idea przyjmie się również u nich.
Tak więc ... nie rezygnujmy z pięknych tradycji tylko dlatego że mamy w domu stałe łącze. Dziekujemy wszystkim za wsparcie, obecność i dobre słowo. Do zobaczenia na kolejnych imprezach. Najbliższa już 19.04 (lineup w poniedziałek) :
Supportbase : LET US PLAY vol. 8
Klinij by przejść na Fanpage SUPPORTBASE
5! T.
niedziela, 2 lutego 2014
Na czym polega mój biznes. Kawa na ławę.
Pamiętam jak w 2002 spisałem pierwsze tekty. Pierwszy nagrany numer w 2003. Pod koniec tego roku, byłem też na spotkaniu w siedziebie RRX. Wręczałem najgorszą demówkę świata Kozakowi licząc na błyskotliwą karierę ... noot! Nieudolnie kradzione pętle, sklejanie wokali na rejestratorze dźwięku. Później pierwszy ACID. Dynamiczny majk. Jakim to przełomem okazało się tak oczywiste narzędzie jak .. statyw, klasycznie rajstopy służyły za popkiller. Pod koniec 2004 odsunąłem szafę od ściany na 1,20m. Obłożyłem styropianem powstałą wnękę, dołożyłem kilka opakowań po jajkach i wstawiłem mikrofon. Już wtedy myślałem, że to pełna profeska.
Między styczniem 2003 a czerwcem 2004 nagrałem łącznie jakieś 60 (?) może 70 utworów ucząc się wszystkiego głównie na własnych błędach. W 2004 zacząłem nagrywać w 'studio szara cegła' u boku Puocia i Spaga. W niewykończonym pokoju Zeika, za kabine służyła późniejsza garderoba (?) z jeszcze surowymi ścianami (szara cegła). Później przenieśliśmy się do garażu. Odgradzając/wyciszając kabinę kilkoma kocami. Zeik ogarniał produkcje, mix wokali, nakładał pierwsze efekty. Zaczynaliśmy grać pierwsze koncerty ...
Szara Cegła - 'Syndykat' (2004 - Youtube)
Tu pasowałoby "(...)" bo te 'biografie' można by opowiadać dość długo. Skracając jednak do maximum : W 2003 byłem na pierwszej bitwie. W 2004 zagraliśmy pierwszy koncert jako 'Szara Cegła'. W 2006 byłem w finale WBW, moja ksywa pojawiła się telewizji, radiu, gazecie. W 2007/08 prowadziłem przegląd niezależnej sceny (Haiha022) poznając setki undergroundowych wykonawców. W 2009 zostałem wicemistrzem WojnyOWawel, w 2010 wicemistrzostwo WBW, a chwilę wcześniej dołączyłem do Alkopoligamii. Wypuściłem w międzyczasie pare mniej spójnych projetków a licząc do dziś wystepowałem w ponad 50 miastach w kraju oraz w Anglii, Grecji i Czechach. Łącznie zalicząjąc pewnie około 400 występów.
Dlaczego to wszytko piszę ? Ani nie ma to być autobiografia ani tania przewózka . Pragnę pokazać Ci jaki proces doprowadził mnie do miejsca w którym jestem dziś i jakie doświadczenie stoi za rozwiązaniami, które staram się wcielać w życie.
Wiem, że setki dzieciaków zaczyna dokładnie tak jak ja. Nie mając pojęcia 'co najpierw'. Mają dziś do dyspozycji internet, w którym informacja o tym jak nagrywać, jaki sprzęt kupić i jakiego programu użyć jest łatwiej dostępna, niestety rzetelność tej informacji często pozotawia również wiele do życzenia. Mnogość opcji i wielkość konkurencji 'na rynku' przebijania się ze swoją twórczością też stała się ogromna. Przez co łatwo pogubić się wkładając zaangażowanie w kwestie niekoniecznie przesuwające naszą karierę do przodu. Postanowiliśmy zbudować ten proces wg własnych doświadczeń i możliwości. I o tym chciałbym dziś nieco opowiedzieć :
Podstawą wyjściową stało się studio SoundsOfStreet. Jesli muzyka ma bowiem brzmieć dobrze, przede wszystkim musi zostać dobrze nagrana. Mieliśmy kilka rozważań o tym jak powinno wyglądać to studio, ile pieniędzy w nie zainwestować i jaki sprzęt powinien znajdować się w środku. Przeszedłem długą drogę od mojej odsuniętej od ściany szafy, nadal jednak nie jestem w tej dziedzinie ekspertem. Wiem jednak, że sprzęt audio to studnia bez dna w którą bezustannie można wkładać pieniądze. Wielkie stoły mikserskie, dziesiątki mikrofonów, wtyczek, kompresorów i bóg wie czego jeszcze. My, za podstawę uznaliśmy fakt, że wiemy co i kogo chcemy nagrywać - do tego te postanowiliśmy dopasować całą resztę. Robimy to na czym się znamy, a nie od dziś siedzimy blisko undergroundowego rapu, oraz wokalistek i wokalistów z różnych gatunków muzycznych. Zwłaszcza tych którzy wciąż nie uczestniczących w głównym nurcie. Dopasowaliśmy sprzęt tak by wyciągnąć z niego maksymalną jakość w naszej 'wokalnej' specjalizacji nie przekraczając jednak poziomu inwestycji zmuszającego nas do podniesienia cen powyżej średnich możliwości naszych docelowych klientów.
Dzięki temu uzyskaliśmy wszystko czego (pod względem jakości) potrzeba wokalistom/raperom utrzymując się w cenach będących lekko poniżej średniej rynkowej (sprawdź cennik)
Samo nagranie nie gwarantuje jednak sukcesu żadnemu wykonawcy. Rozszerzamy więc nasze możliwości tak , by móc towarzyszyć im na możliwie jak największej liczbie punktów ich muzycznych poczynań.
Jesteśmy na etapie tworzenia odpowiedniego narzędzia do komunikacji między raperami/wokalistami a producentami i DJami tak by możliwie ułatwić im odnalezienie się nawzajem i obustronnie korzystną współpracę. Realizatornia naszego studia przechodzi specjalne pomiary akustyczne i jest na nowo projektowana by zoptymializować proces Mixu/Masteringu. O obu tych kwestiach mam nadzieje, że już niedługo będziemy mogli mówić znacznie konkretniej, podając Wam próbki wokali 'przed'/'po' i konkretny cennik.
Mając możliwość wytworzenia wraz z danym artystą jego materiału, postanowiliśmy zadbać następnie o 'urzeczywistnienie' tych nagrań w postaci fizycznej wersji płyty.
Wciąż pracujemy nad sprecyzowaniem usług graficznych w kwestii przygotowywania okładek/projektów itd. Już na dzień dzisiejszy dysponujemy jednak możliwością tłoczenia/powielania płyt. Pierwsze realizacje w tej dziedzinie również są już za nami. Oferujemy więc również przygotowywanie opakowań i dostarczania do artysty jego płyt w dowolnym formacie wydania i nakładzie.
To nasz proces, który w planach na najbliższe miesiące pragniemy usystematyzować, dopracowywać i doskonalić.
- Wsparcie w warstwie muzycznej (Producenci / Dj's)
- Profesjonalna realizacja nagrania.
- Mix/Master/Aranżacje.
- Przygotowanie grafiki/poligrafii
- Tłoczeni/Powielanie płyt
W jednym zdaniu naszą pracą jest urzeczywistnianie Twoich zdolności do rapowania/śpiewania. Od chęci nagrania płyty aż po otrzymanie fizycznej wersji albumu.
Ponad to dysponujemy bazą supportów do której dołączenia zachęcamy współpracujących z nami artystów. Na naszych comiesięcznych imprezach mamy możliwość organizacji koncertu premierowego. Prowadzimy audycję radiową do której zapraszamy współpracujących z nami gości. Staramy się poszerzać nasze możliwości w kwestii współpracy z mediami, organizatorami imprez i innymi partnerami z rynku muzycznego mogących wpłynąć na rozwój kariery wykonawców (wytwórnie, firmy odzieżowe, realizacje teledysków itp). Pracujemy też nad koncepcją kanałów dystrybucji dla tłoczonych przez nas płyt. Słowem, zależy nam na tworzeniu pozytywnej strony hiphopu, umożliweniu każdemu wykonawcy profesjonalnego nagrania, ufizycznienia swojej twórczości, a wybranych artystów, chcemy wesprzeć również promocyjnymi siłami, którymi dysponujemy, zmierzając pomału do rozwinięcia działalności managmentowej.
Na wszystko potrzeba oczywiście czasu i środków. Wytrwale pracujemy jednak nad udoskonalaniem naszych narzędzi. Jednocześnie 'na boku' nie zapominając o propagowaniu pozytywnej atmosfery (wszystkie nasze eventy), edukacji hiphopowej (m.in Kino HipHop Harenda) i kultury szlifowania swoich umiejętności (WLW).
Mamy nadzieje, że nasza inicjatywa zdoła wprowadzić nieco porządku i profesjonalizmu również w tych wcześniejszych fazach kariery, zanim artyści trafią pod opiekę wytwórni, labeli i wyspecjalizowanych managerów.
Dzięki wszystkim za wsparcie i towarzyszenie nam w budowaniu czegoś co coraz częściej odczuwam od Was, że wspólnie, uważamy za dobre.
Dzięki
5! T.
czwartek, 23 stycznia 2014
2 postanowienia na przyszłość
Rozpisałem się o marzeniach poprzednio, powiem Ci więc co chcemy stworzyć. Bo w myśl jednej z moich ulubionych życiowych zasad "skąd mają wiedzieć, jak im nie powiesz".
Przede wszystkim, pomału chyba jesteśmy gotowi by usystematyzować się w działającą, hm .. ekipę ? może drużynę ? Ciężko nas jeszcze nazwać firmą czy choćby organizacją. Staramy się jednak stworzyć zgrany zespół. To wszystko jednak jeszcze w miarę nieokreślone w słowach jutro, opowiem więcej gdy przyjdzie na to czas. Zacznijmy teraz od, dziś... a w zasadzie wczoraj.
Mamy 2 ważne postanowienia dotyczące naszej działalności. 2 postawy którymi chcielibyśmy zarazić parę osób. Pierwsze (bo by coś zmienić należy zacząć od siebie) dotyczy nas, jako organizatorów czy też inicjatorów różnych wydarzęń. Drugie zaś, dotyczy Was jako ich uczestników czy obserwatorów.
Postanowienie 1 czyli : "Wzrorzec postawy w ekipie" : Zamknęliśmy to w jasnym, przejrzystym, zrozumiałym, brzmiącym pół żartem ale w swym przekazie niezwykle (po)ważnym haśle :
"Chill and no panic!" (Nie wymyśleliśmy prostego zdania które trafniej definiuje to o co mamy na myśli). Doświadczenie uczy nas, że to najlepsza postawa organizując jakiekolwiek wydarzenia. Możesz się wściekać że jest mało ludzi, że nagłośnienie szwankuje, że Twój przyjaciel się nie pojawił a hajs się nie zgadza, Twój wybór, Twoja droga. My, uczymy się dobrze bawić. My i wszystkie choćby 5 osób które przybywa na naszą imprezę mamy bawić się znakomicie. Bez spięć i liczenia czy impreza już się zwróciła czy jeszcze dopłacamy. Wyznajemy tę zasadę bo odkryliśmy niezwykłą rzecz. Zdziwiłbyś się jak łatwo ją przeoczyć gdy zaczyna się nowe przedsięwzięcie. Pojawia się presja, nerwy, myślenie o wszystkim czy choćby chęć by wszystko wyszło. Odkryliśmy, że nasza branża, <uwaga> nie przez przypadek, nazywa się ... branżą rozrywkową. Jakież to oczywiste. Ale i tak chcieliśmy się tym z Wami podzielić. Uczymy się więc bawić : "Chill and no panic"- i takiego nastroju szukajcie w naszym towarzystwie (np. <miejsce na moją reklamę> dziś na WLW). Możecie się o niego upominać jeśli kiedyś będziemy mieli słabszy dzień ;) Wasze prawo. Ale, ale ...
Postanowienie 2 czyli "Wzorzec postawy gości" : Rzecz, którą świetnie łapią już stali uczestnicy WLW. Rzecz, którą zaczynają łapać wraz z nami kolejne ekipy z Supportbase i raperzy nagrywający u nas w studio. Rzecz, którą pragniemy zarazić Was najbardziej, to <również proste hasło>: "Pozytywna strona muzyki!". Dookoła internet uczy nas oceniać wszystko i psioczyć na wszystko, każdy ma głos i zwykle jest to głos negatywny. NIE U NAS. Dissy, ciągła krytyka, narzekanie, hejting. Nie wiem kogo dowartościowuje sądzenie innych, wyrokowanie i dyskredytowanie, ale NIE NAS. Szukamy innej, pozytywnej strony muzyki. Ja sam, wierz mi, że pękam z dumy gdy o 2:30 pytam na swoim fanpagu "o co chodzi z hejtingiem Kaena" a tam otwiera się kulturalna dyskusja, bez przekleństw i buractwa. Nie zamienił bym tego grona 5000 osób na przypadkowe setki tysięcy. Każdy na różnym etapie, ale wszyscy szlifujemy skillsy na WLW. Robimy przegląd undergroundu na imprezach Supportbase. Rozmawiamy o HipHopie na Audycjach w RapGraBemowo . Bez kompleksów i psioczenia. Zastanawiamy się jak pomóc Wam w Waszej karierze, lub jak dostarczyć Wam ciekawych przeżyć i refleksji, imprez z dobrym klimatem z których bije miłość do muzyki. Muzyki która zmieniła nasze, może też Wasze a na pewno na Waszych oczach zmienia życia kolejnych młodych twórców. Chcielibyśmy byście towarzyszyli nam w tym pozytywnym duchu, pełnym patetycznych zwrotów jak wsparcie, jedność czy chęć rozwoju, których mamy wrażenie, że od jakiegoś czasu zaczyna w okół brakować. I to nie znaczy, że wszystko musi Ci się podobać, że nagle masz klepać wszystkich po plecach i mówić wszystkim że są świetni gdy nie są. Zresztą, nie powiem Ci jak masz to interpretować. Zosawiam Cię z hasłem :"Pozytywna strona muzyki", wierzę, zarówno w nie jak i w to, że gdy tylko zechcesz sam znajdziesz ją w tym co robimy, bez moich wskazówek i zbędnych tłumaczeń. enjoy.
Te 2 postanowienia, 2 postawy. To dobry fundament by budować.
Budujemy więc.
"Do zobaczenia na w terenie"
5! T.
Idę. Marzenia zaprzątają mi głowę.
Nocą mam z Wami jakiś lepszy kontakt, ...
Tej (nocy), opowiem Wam co ostatnio zaprząta moją głowę. A Niezmiennie to... Marzenia.
Opowiadałem kiedyś dużo o rzeczach, które chciałbym robić, firmach które chciałbym budować.
Jakież nierealne, uświadamiam sobie to dziś, musiało się to wydawać moim rówieśniczym kolegom, gdy w wieku 16 lat opowiadałem o koncertach dla dziesiątek tysięcy. W wieku 19 o NLP i zmaganiach z własną psyche, metamorfozie 'mnie' w człowieka sukcesu. Mając 20 czy 21 mówiłem już tylko o tym, że postawię kiedyś swój wieżowiec w stolicy, zbuduję firmę wielką jak Standard Oil... Opowiadałem o milionach, wielkich planach, wzniosłych ideach i ciężkich początkach a wszyscy patrzyli z niedowierzaniem. "Zmienię panoramę Warszawy" mówiłem. Choć sam niezbyt wtem czas czułem się chyba na siłach.
Niepowodzenia pogłębiały moje depresje, odbierały radość, obietnice ciążyły na barkach, ciężko było stawiać choćby kolejny krok. Wyobcowany, niepasujący. Żyłem w świecie "za 15 lat", nie dając się ściągnąć na ziemie i wmawiając sobie uparcie że to wciąż możliwe".
Pisząc "Ciszę", na swojej małej liście "rzeczy których najbardziej boję się w życiu" odhaczyłem wszystkie swoje największe lęki "stracić przyjaźń", "zawieść rodzinę", "popaść w długi", "stać się zimny", "zostać sam" ... co do jednego. Wszystko już... za mną. Spieprzyłem wszystko co mogłem, byle tylko nie zejść ze swojej drogi... skoro "nie masz nic, to nie masz nic do stracenia", podsunął mi taką myśl ktoś mądry.. Ja, sam poświęciłem to wszystko, i dalej uparcie stałem na własnej ścieżce. Wszyscy w okół z jakiegoś powodu chcieli mnie od niej odwieźć. Jedni 'serdeczną radą', inni 'mentorskim wskazaniem', inni martwiąc się o mnie a jeszcze inni drwiną, obelgą czy 'szlachetnym nie dasz rady'.
Chciałem się zawziąć i im pokazać. Im bardziej próbowałem iść tym bardziej stałem w miejscu #RuchomePiaski. Co mi pozostało. Nie szarp. Pogodziłem się z dnem, w którym tkwiłem. Siedziałem na nim, myśląc że bardziej nic niewartym czuć się już chyba nie mogę. Gdy czujesz że chciałbyś gdzieś sięgnąć, gdy wszystko w Tobie mówi że przecież byś mógł ale grawitacja jakby trzyma Cię przy ziemi, jakby słuchała tylko tych co źle Ci życzą. Nie szarp.
Dno. Okey, Ciii. Odkryłem, że wbrew pozorom to miejsce dla optymistów: "łatwiej się z niego wybić niż przebierać w powietrzu nogami". Gdy dużo się naopowiada trzeba to dźwignąć. Przyjąć bagaż oczekiwań, które w oczach tych osób które słuchały, łypią na Ciebie prześmiewczo każdego dnia w którym niespełniasz swoich zapowiedzi. Przełknąć to, umieć powiedzieć "tak, nie wyszło mi", "cieszę się, jeśli Tobie się udało, ja popełniłem gdzieś błąd", pójść dalej. Tak długo jak nie chcesz się przyznać do błędu, nie sposób iść dalej, brnie sie tylko w te ślepe uliczki .
Ja w końcu poszedłem, byłem już wtedy sam, ale przynajmniej ruszyłem. Marzenia. Marzenia. Marzenia. Mam do dziś wizję więlką i lśniącą. Wyidealizowaną do granic, szczegółową, misterną, piękną. I nie chcę dopuścić do niej choć kszty "brudnej rzeczywistości" którą wszyscy mi wmawiają. To moje śnieżnobiałe marzenie pełne wiary w ludzi, w dobro, w piękne wartości które od wieków unoszą się gdzieś nad społeczeństwami tak rzadko dotykając jednostek. Pogodziłem się, że przestali we mnie wierzyć, że traktują półserio moje wizje. Bolało mnie to czasem, z czasem przestałem opowiadać... ale nigdy nie przestałem iść. Konsekwentnie od 11,5 roku, kiedy to napisałem swój pierwszy tekst, idę wytyczaną tylko przeze mnie, choć nie tylko dla mnie, ścieżką. Stawiam te swoje cegły i cegiełki gdzie tylko mogę. Mój rap, mój freestyle, moje bitwy, prowadzenia imprez, mój blog, mój fanpage, spotkania WLW, zaraz Kino HH Harenda, powiększamy Supportbase, robimy undergroundowe imprezy (let us play), w radiu bemowo co miesiąc mówimy o rapie, remontujemy SeenOnStage, rozkręcamy studio SoundsOfStreet, dogadaliśmy tłocznie, dogadujemy jeszcze więcej... Co mi zostało ? Co dzień, znów opowiadam komuś, tym razem o rzeczach które faktycznie robimy, o dokonaniach. Otwieram strony, wymieniam daty, jeżdżę na spotkania, wciąż próbuję coś sprzedać, coś kupić, komuś zapłacić, gdzieś zarobić. Znowu przestałem pracować dla kogoś i została mi tylko ta moja ścieżka ... jestem chyba niereformowalny.
Przez te lata chciano mnie nauczyć, że źle jest mówić czego się chce. "Nie mów marzenia na głos bo się nie spełni", dudni mi to w głowie od najmłodszych urodzin. Nie mów co zamierzasz. Nie mów o planach bo nie wyjdą i będzie wstyd. Pozwoliłem im to we mnie wżenić. Zapomniałem już jaką frajdę to sprawia. Pierdolić ten skromny i przestraszony świat. Choć raz. Jak Cassus Clay, Walt Disney, Steve Jobs, Bill Gates, Ab Lincoln, Rockafeller, George W. Woodruff, Ray Kroc, Clarence Saunders, Michael Jordan, Fridrich Nietzsche, jej, wymieniałbym tak bez końca ... wszyscy ufali swoim wizjom, mówili o świecie który widzą, szli naprzód a dzięki wizjom które nad sobą roztaczali przyciągali do siebie ludzi. Ludzi którzy widocznie kryli w sobie podobne pragnienia, być może od pierwszych paru świeczek na torcie gdy zabroniono im mówić na głos, tak - to dopiero garść, z pośród moich autorytetów.
Powiem Wam co ostatnio zaprząta moją głowę. Marzenia, Marzenia, Marzenia. Bo nadal nie mam nic do stracenia! Chcę budować wysoko. Gdy napotykam problemy z przed 5 czy 12 lat czuję się trochę jakbyś po latach wrócił na stare podwórko i odkrył, że wszystko jest jakieś mniejsze i mniej straszne. A jednak czujesz respekt przed huśtawką z której spadłeś i krawężnikiem na którym skręciłeś kostkę.
Może nie wiem zbyt wiele. Ale wiem, że walka kończy się gdy pokonujesz przeciwnika lub gdy sam już nie wstajesz z desek. Że marraton kończy się tam gdzie jest meta lub tam gdzie przestajesz iść. Patetycznie aż nazbyt co ? Zapamiętaj więc tylko, że marzenia też : jedni realizują... a inni odpuszczają. Ja wiem którym z nich jestem, a Ty ?. Jeśli minąłeś mnie gdzieś na swojej drodze życiowej, pewnie opowiadałem Ci wtedy jakieś nierealne historie, broniłem jakichś idei lub roztaczałem nieprawdopodobne wizje. Dla Ciebie dziś to zamglone wpomnienia. Sam jesteś może daleko od nich i nigdy nie pomyślałeś z powagą by iść w ich strone. Okey. To Twoje życie i może jest bardziej udane niż moje. Jeśli jednak pomyślałeś że i ja odpuściłem, to wiedz, że... nie. Nigdy nie przestałem. I nie nadaję się na przykład błyskotliwej kariery. Nie wiem czy może brak mi talentu, biznes nie zmienia się w sukces gdy tylko go dotknę. Na każdą złotówkę ciężko pracuję. Za każdego kto mi kibicuje wylewam mnóstwo potu gdy przychodzi czas tak zmagań jak treningów. Twórczość nigdy nie szła mi lekko, a sława nie lgnie do mnie zbyt ochoczo. Ale ja dalej idę. Jedni ledwo podskoczą i są na szczycie, ja co podskoczę to zaraz spadam zgodnie z prawem natury, nie mam tego za nieuczciwe. Cieszę się z Twojego sukces. Czemu ? Bo sam, krok po kroku, powoli, ale też idę. I przynajmniej znam te górę jak żaden z Was. Żaden. Tego jestem pewien. Flaga w kieszeń, przyjdzie czas to zatknę na kijku. Póki co idę. Nie wiem czy umiem, ale się nauczę. Idę. A jeśli w końcu, któregoś dnia. Jutro, za tydzień albo za 25 lat, trafię gdzieś, gdzie to wszystko się opłaca? ziszcza?. Pamiętaj tylko, że dla Ciebie powinno to znaczyć jedną rzecz. Jeśli mi się uda, znaczy że każdy mógł tu trafić. Dobrych snów.
"Life for dreams"
5! T.
sobota, 11 stycznia 2014
Mój 1 m.kw.
Mam wrażenie jakby całe moje życie zbiegało się właśnie do tego punktu. Wyobrażam sobie ewentualne trudności które mogą przede mną stać i chwilę później uświadamiam sobie, że jakieś z doświadczeń w mojej przeszłości idealnie przygotowało mnie na te syutację.
Mam zaplecze emocjonalnego opanowania. Wspierających ludzi. Działające lepiej lub gorzej inicjatywy, które chyba umiemy w końcu podrasować i wypracować właściwe = skuteczne rozwiązania.
Jako 19-20 latek myślałem, że zostanę młodym, genialnym milionerem, albo wielką gwiazdą RAP.
Ale dopiero dziś gdy myślę o moim rapowaniu, jedyne co przychodzi mi na myśl to często powtarzane ostatnio zdanie "this shit is real". No więc róbmy, myślę.
Kłębią się pomysły, zapał do pracy zdaje się być silniejszym, trwalszym i bardziej zrównoważonym ogniem niż kiedykolwiek. Czuję się, jakiś taki ( <- okropne określenie ;)) hmm, wolny od ograniczeń.
Gdybyś mi 10 lat temu powiedział. "Hey... czeka Cię 10 lat kręcenia się w kółko, projektów które nie wypalą, rzeczy które wyjdą raczej słabiej niż lepiej, strachu, tremy, niedowartościowania, zawodów, rozczarowań, walki z sobą i trudnych decyzji, ale ... za 10 lat będziesz czuł że zaczyna być dobrze" chyba złożyłbym CV w banku i z tym związał swoją przyszłość.
Czas ma jednak tę właściwość że płynie. Dzieją się w owym czasie różne rzeczy, raz porwie Cię melanż, raz zawiesisz się w monotonii pracy na rok czy dwa. Innym razem budzisz się i myślisz .. "to kim ja kurwa miałem zostać kiedy dorosnę?", patrzysz w lustro i ... "czas na kolejny nowy początek" błędne koło ... ale czy na pewno ?
Z każdym doświadczeniem jestem bogatszy. Widzę w sobie chęć by unikać ryzyka, unikać błędów i porażek. Cóż... chwilę później, konsekwentnie jakby na przekór samemu sobie tkwię w środku najwredniejszego scenariusza w który wdeptuję sam, już prawie z upodobaniem. Kontrowerja, niezgodność z normą, nonkonformizm. Qrcze .. ja nawet już nie próbuję być jakiś. Samo tak wychodzi. Nie moja wina, że nie mogę zgodzić się z tak wieloma rzeczami.
Pieprzenie w polityce. Te ich wyzywanie się i obrażanie wzorowane chyba na osiedlowych piaskownicach. Powoływanie komisji i społeczeństwo tak silnie negujące to, a jednak bez żadnej znaczącej reakcji. Nie lubię ani ich ani Twojego gadania jak to jest źle i jak to dobrze być powinno. Jak ... powinno ? nigdy nie było.
Musimy wziąć się za swój świat i poraz pierwszy w nim, wziąć miotłe wysprzątać swój 1m.kw. i zapytać innych czy przypadkiem nie wolą tej schludności od swojego codziennego syfu.
Ja oczywiście najpierw musiałem przetestować wszystkie inne rozwiązania zanim zacząłem brać się za te najoczywistsze. Jestem gruby - idź pobiegać! - nieee... najpierw przetestuję 1000 internetowych diet, magicznym Abdżimników i innych gówien byle tylko móc dłużej pooszukiwać się że "próbuję". Ależ mam dużo do zrobienia - poleże więc w łóżku z depresją - przecież kolejne zrobienie tych "dużo rzeczy" nie może być tak po prostu właściwym rozwiązniem. Muszę ogarnąć swoje życie, wiem, pójdę na melanż na, hmm 3 dni! ;) - przecież usiąść z kartką i coś zaplanować nie może tak po prostu pomóc. A czas ... płynie.
No więc z młodym i genialnym milionerem nie wyszło. Mam 27, a całe to życie biegnie mi do dziś. Lądowałem twarzą w krowim placku, metaforycznie znacznie więcej razy niż ten jeden faktyczny gdy miałem z 8 lat i niefortunnie spadłem z ogrodzenia zagrody. Nie wzdrygam się już dziś i orientuje się świetnie w tym ile człowiek może znieść. Nie czuję już złości, pretensji czy żalu za śmietnik który rzeczywistość każe mi zastawać co dzień po przekroczeniu progu drzwi. Jakoś mniej dotyczy mnie złość i presja otoczenia. Jeszcze mniej ich roszczeniowe postawy. Znalazłem względnie prosty kij, zwykły kij - zainstalowałem włosie na końcu i macham od lewa do prawa na niedalej niż metr i pomału zaczynam odkrywać pod tym syfem względnie solidną podstawę.
Zdrowy rozsądek. Brak złosci, brak żali. "Mój jest ten kawałek podłogi", wygwizduję znaną melodie. Tu zacznę budować swój nowy dom. Ograniczenia rzeczywistości, jej smutny wizerunek i wszechatakujący pesymizm, nie są czymś co zamierzam jednak zignorować. Lubię je. Poza tym ignoranci nie żyją zbyt długo. Ale odważny jestem na tyle by wytłumaczyć okolicznym właścicelom swoich metrów kwadratowych, że na moim 'kwadracie' ich zasady nie królują. Mamy tu inne rządy.
Nie wiem czy w ogóle rozumiesz o co mi chodzi. Jeśli tak, daj znać. Domy lepiej budować na większej powierzchni i dla większej ilości osób niż jedna. Szukam kompanów co trochę mają dość, ale wcale nie chcą przed niczym uciekać. Odważni są. Albo chcą być. Chcą budować. Tworzyć. Ciężko tak w jednym wpisie zarysować Ci piękną wizję której seans projektowany jest właśnie w moich myślach ;)
Ale, "this shit is real" - koniec biegania za trendami tego świata i przytakiwania każdej głupocie bo akurat jest na głównej stronie. Zaczynam nowy etap. Pozytywny etap. dzięki
cdn.
5! T.
Subskrybuj:
Posty (Atom)